Przez wiele długich i jakże mrocznych miesięcy czułam się tak, jakby w tamtej jednej chwili zakończyło się całe moje życie. Przestałam mieć marzenia. Nie odczuwałam żadnej radości. Jedyne co pamiętam to ciągłą pustkę, łzy i tę najgorszą... samotność. Ona jest naprawdę okrutna i przytłaczająca. A ja? A ja tak bardzo nie chciałam pogodzić się z faktem, że już nigdy nie będę przez nikogo kochana. Nie bardzo jednak miałam pomysł na to, jak spotkać kogoś, kto pragnie szczerej i uczciwej miłości, która jest już taką rzadkością w dzisiejszych realiach życia. Jeżeli czekało mnie życie w samotności - jak pokonać lęk i bezradność, żeby nie wpaść w całkowitą depresję? W tej całej bezradności i braku pomysłów na lepsze jutro, pewnego dnia zdecydowałam się zapisać na MyDwoje. Nie byłam zwolenniczką znajomości internetowych, bo zawsze uważałam, że rzeczywistość wirtualna nigdy nie zastąpi tej prawdziwej. Niemniej jasne było, że nie miałam i tak nic do stracenia.
Przez pierwsze dni zaglądałam na MyDwoje jak oszalała. Byłam zafascynowana tym, że każdy mężczyzna, z którym pisałam, mógł stać się moją nową miłością. Z czasem zrozumiałam, że jej znalezienie wcale nie jest takie proste. Były okresy, w których nikt się do mnie nie odzywał i wtedy przychodziła do mnie rezygnacja i myśli, że to wszystko nie ma sensu. A potem nadchodziły momenty, kiedy kogoś poznawałam i znów powracała do mnie nadzieja. I tak się to powtarzało co jakiś czas. Aż pewnego dnia otrzymałam wiadomość od Maksa. W tamtym momencie w ogóle nie przyszło mi do głowy, że to właśnie jest ten, którego szukam. To był pierwszy facet, w którego nie uwierzyłam, bo nie miałam już nadziei, że w tym serwisie mogę spotkać kogoś na całe życie. Myślałam, że to kolejny kandydat, z którym wymienimy się wiadomościami, może się spotkamy, a potem znów nic się nie wydarzy. Do tej pory to raczej były znajomości internetowe na odległość i nic konkretnego z nich nie wynikało. Tymczasem stało się zupełnie odwrotnie. Już na samym początku zauważyłam niesamowitą nić porozumienia między nami. Łączyły nas podobne przeżycia, bowiem Maksa zostawiła po wielu latach małżeństwa żona, a on podobnie jak ja żył w przeświadczeniu, że ma udane małżeństwo i wspaniałą rodzinę. Kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń z internetu. Miłości z Maksem nie planowałam, Maks właściwie nie spełniał żadnego mojego kryterium wyszukiwania, bowiem nigdy nie chciałam związać się z mężczyzną, który posiadał dziecko z inną kobietą, a Maks miał syna ze swojego małżeństwa. Poza tym nie sądziłam, że kiedykolwiek w życiu dojdzie do naszego spotkania, gdyż Maks mieszkał od wielu lat w Wielkiej Brytanii. Natomiast ja w życiu nie przejechałam żadnej z granic naszego kraju. Do tego wszystkiego zawsze miałam problem z językiem angielskim i dlatego do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek zrobię to, co się wydarzyło później.
Wiadomości od Maksa sprawiały mi bardzo dużo radości. Z czasem coraz częściej była to długa rozmowa telefoniczna, a potem rozpoczęliśmy rozmowy video. Sami do dziś nie jesteśmy w stanie zliczyć, jak wiele godzin zdążyliśmy już spędzić przed komputerami. Od samego początku rozmawialiśmy szczerze do bólu. Śmieliśmy się nieraz, że urządziliśmy tu sobie niezłą terapię. Łączyła nas nie tylko podobna przeszłość, ale również i poglądy na życie. Po dwóch miesiącach bardzo intensywnych kontaktów uznaliśmy, że najwyższy czas na nasze pierwsze spotkanie. Chcieliśmy przekonać się na własnych skórach, czy powinniśmy dalej kontynuować naszą znajomość. Zarezerwowaliśmy kwaterę w Zakopanem, Maks kupił bilety lotnicze do Polski, a ja załatwiłam swój urlop w pracy. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i wtedy nieoczekiwanie wydarzyło się coś, co uniemożliwiło przylot Maksa do kraju. Byłam wówczas strasznie rozżalona i wściekła, że znów los urządził sobie zabawę z mojego życia. Tak bardzo chciałam się przekonać, czy warto dalej angażować się w tę znajomość. Mijały kolejne tygodnie, a ja coraz usilniej czułam, że nie chcę i nie potrafię trwać dłużej w takiej niepewności. Ponieważ Maks nadal nie mógł przylecieć do Polski, jasne więc już dla mnie było, że to ja muszę się wybrać w podróż do Anglii.
Chcesz sama pojechać do obcego kraju i nieznajomego faceta? Czy Ty
naprawdę oszalałaś? Przecież to jest bardzo nieodpowiedzialne! Takie
właśnie słowa wychodziły z ust moich znajomych, kiedy dowiadywali się o
tym pomyśle. Lecz cóż oni wszyscy mogli wiedzieć o mojej sytuacji? Każdy
mi oczywiście współczuł samotności, a potem i tak powracał do swojego
poukładanego życia. A ja nadal pozostawałam sama ze sobą. Przecież nie
chciałam tak dłużej żyć. Pragnęłam tego co oni – normalności! Więc jakie
to miało znaczenie, że był to nieodpowiedzialny pomysł? Ja to przecież
doskonale wiedziałam, ale jednocześnie pragnęłam zmienić swoje życie. A
żeby to zrobić, czasem trzeba zachować się jak wariat... I oto w taki
sposób dnia 15 czerwca 2012 roku w 127 dzień od naszego pierwszego
kontaktu wybrałam się w podróż swojego życia w celu odnalezienia
upragnionej miłości.
Gdy wysiadłam z autokaru, Maks oczywiście czekał już na mnie z bukietem
pięknych kwiatów. Naturalnie oboje czuliśmy się na początku nieco
skrępowani, niemniej uczucie to minęło bardzo szybko i już chwilę
później mieliśmy nieodparte wrażenie, jakbyśmy się znali od zawsze.
Półtora miesiąca później znów siedziałam w autobusie, który jechał w
kierunku Wysp Brytyjskich. Chwilami czuliśmy się jak w raju: palące
słońce, plaża, widok lazurowego oceanu, beztroska i my. To są
niewątpliwie niezapomniane dla nas chwile. A kiedy nadeszły Święta
Bożego Narodzenia, wreszcie odzyskaliśmy radość z ich przeżywania, bo
dzieliliśmy je już wspólnie, a po samotności pozostało jedynie
wspomnienie. I w taki oto sposób rozpoczęliśmy regularne wyprawy
pomiędzy Polską i Wielką Brytanią.
Wbrew przekonaniu, że 13-stka jest pechowa, dla nas rok 2013 stał się
wyjątkowo szczęśliwy i pomyślny. Dlaczego? Dlatego, że dziś
przygotowujemy się do wspólnego zamieszkania, aby móc dzielić ze sobą
wszystkie te chwile, jakie są tylko możliwe. I gdyby ktoś powiedział nam
jeszcze cztery lata temu, że będziemy mieć nowe życia z innymi
partnerami, nie uwierzylibyśmy. A na myśl, że wyprowadzę się do innego
kraju, przyszłyby mi do głowy jedynie słynne tytułowe słowa z powieści
Katarzyny Grocholi: NIGDY W ŻYCIU! Tymczasem życie ma swój pomysł na
siebie i tworzy własne scenariusze. Dziś jesteśmy wdzięczni losowi za
to, że otrzymaliśmy drugą szansę na zbudowanie tego, w co tak bardzo
nadal wierzymy … w prawdziwą i pewnie dziś już niemodną miłość na całe
życie. Równie mocno cieszymy się, że są takie serwisy matrymonialne jak
MyDwoje, które potrafią dosłownie przewrócić życie ludzkie do góry
nogami …. oczywiście na tę lepszą stronę. A wszystkim tym, którzy nadal
poszukują swojej miłości, możemy śmiało powiedzieć: bądźcie cierpliwi,
nie poddawajcie się za szybko i wierzcie, że ona naprawdę gdzieś dla Was
istnieje. Może ją odnajdziecie właśnie tu, tak jak przydarzyło się to
nam.
P.S. Wielkie podziękowania również dla mojej wspaniałej przyjaciółki,
dzięki której dowiedziałam się o istnieniu serwisu MyDwoje.
Pozdrawiamy wszystkich gorąco. SYLWIA I MAKS