Można by sobie powiedzieć, że "nie traćcie nadzieje jakkolwiek się dzieje"..., ale ja byłam już bliska stracenia nadziei na poznanie kogoś
wartościowego i na miłość - nawet na tym serwisie...
Miłość w Internecie?
Pomimo skutecznej selekcji i całej procedury zgłoszeniowej na
portalu MyDwoje, pechowo trafiałam na mężczyzn
zainteresowanych raczej zabawą i łatwym seksem niż miłością i poważnym związkiem. Zastanawiałam się,
jak szukać miłości w Internecie? I czy znalezienie jej w ten sposób w ogóle jest możliwe? Blisko końca terminu abonamentu powiedziałam sobie, że czekam jeszcze do
końca tego okresu i rezygnuję, ale ok. 13.03.2011 zobaczyłam, że mój
profil w portalu matrymonialnym oglądał ktoś "nowy", kto wcześniej "do mnie "nie zaglądał.
Przyznam, że po pierwszym obejrzeniu profilu i zdjęć zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam nawiązać
kontakt, ale w końcu pierwszy ruch
nastąpił z drugiej strony. Po tygodniu pisania sympatycznych e-maili podjęliśmy decyzje o
spotkaniu. Czuliśmy podświadomie, że miłość wisi w powietrzu, a ponieważ pogoda randkowaniu w połowie marca nie sprzyjała,
więc z mojej strony padła propozycja spotkania w kinie.
Randka z Internetu
Nasza pierwsza
randka: na "sali samobójców" każde z nas miało się stawić osobno i aby
nie wprowadzać nas w zakłopotanie zaproponowałam, że każdy płaci za
bilet dla siebie. Weszłam do sali kinowej cała zestresowana, spojrzałam w górę i wiedziałam, że "jest już po mnie"... Po seansie filmowym była niekończąca się
rozmowa, pożegnanie i ogromny brak cierpliwości, aby doczekać się
kiedy następne spotkanie? A na następną randkę trzeba było trochę poczekać... aż 3 dni:) bo mimo naszego zmotoryzowania, dzielące nas 130 km stanowiło małą przeszkodę.
Zaręczyny, ślub i coś jeszcze...
Trzeba przyznać, że
narzuciliśmy sobie tempo. Nasza
udana pierwsza randka skłoniła nas do kolejnych dwóch spotkań na neutralnym gruncie i już wtedy podjęliśmy decyzję, by nastąpiło nasze wspólne zapoznanie się z naszymi rodzinami. Święta Wielkanocne
wyglądały już jak prawdziwe święta z kochaną osobą.
W naszej znajomości nawet nie doszło do momentu, w którym miałabym się zastanawiać:
dlaczego on nie prosi mnie o rękę? Już po kilku miesiącach, 2 grudnia 2011 padło
w moją stronę jakże zaskakujące pytanie Jacka: "czy zostaniesz moją żoną?" i jakże
wiadoma odpowiedź: "tak!". Rozpoczęło się wspólne świętowanie z naszymi
rodzicami nie tylko moich imienin, ale i naszych zaręczyn...
Nasze
zaręczyny były bardzo romantyczne i cudowne. A kolejny
najpiękniejszy dzień naszego życia to 27. lipca 2012 roku. W tym dniu w gronie
rodziny, przyjaciół i znajomych, po stresach związanych z przygotowaniami, wśród wielu wzruszeń wstąpiliśmy w święty
związek małżeński.
Teraz w spokoju i miłości oczekujemy na
narodziny naszego synka, więc na te święta Bożego Narodzenia
będziemy mieć już "swojego Jezuska".
Pozdrawiamy i dziękujemy, że nasze drogi splotły się za Waszym pośrednictwem.
Paulina i Jacek