Moja wielka historia. Dnia 07 lutego 2010 r. weszłam na swój profil MyDwoje i zaczęłam czytać oferty, zatrzymałam się przy Panu, który jest wdowcem i na pytanie, komu przyznałby medal, przeczytałam: Żonie. Bardzo mnie to zainteresowało i zaprosiłam Go do poznania. Odpowiedział bardzo pięknym listem, później ja napisałam długi list. Ten piękny dzień 7 lutego rozjaśnił wszystkie nasze przyszłe dni. Życie ma kolory!
Byłam bardzo zagubiona i uciekałam od kontaktów z ludźmi. Dokuczała mi samotność. Mało wychodziłam z domu. Kiedy dostałam od wnuczka pod choinkę laptopa, postanowiłam nauczyć się go obsługiwać, za pomocą rodziny, tj. wnuków, szybko pojęłam, o co chodzi w tym wynalazku. I tak pewnego dnia siadłam przed laptopem i chciałam w wyszukiwarkach sprawdzić z czystej ciekawości, jakie są serwisy, czy można pogadać z kimś tak samo samotnym, jak ja. Weszłam na Serwis Mydwoje i po namowie córki zarejestrowałam się, potem, po namyśle – a co mi szkodzi! - wykupiłam abonament i dostawałam propozycje. Ale było za każdym razem coś nie tak. Pewnego dnia dostałam nowe wiadomości, że jest jeden Pan, który ma taki sam problem, jak ja, dla którego samotność jest wykańczająca, tak jak dla mnie. Jego profil Samotny wdowiec pozna panią wydał mi się interesujący i tak bliski równocześnie. Czytałam jego profil kilka razy, napisałam propozycję kontaktu, ale długo namyślałam się, aby włączyć enter. Przy kolejnym przeczytaniu jego profilu odnalazłam tak piękne stwierdzenie, że już nie było wątpliwości, podoba mi się ten Pan. Nie wstydziłam się, że to kobieta robi pierwszy krok. Zaproponowałam kontakt i zaprosiłam do rozmowy. Odzew był już następnego dnia, z czego bardzo się ucieszyłam. Ten piękny dzień 07 lutego rozjaśnił wszystkie przyszłe dni. Samotność została pokonana. Bardzo szybko zaczęliśmy rozmawiać. Pierwszy raz tylko 3 godziny, następnego dnia 6 godzin, następnego aż do 4 rano. Laptop nieraz robił się gorący, bo gadaliśmy po kilka godzin. Mieliśmy o czym rozmawiać, byłam bardzo zadowolona, ale w głosie czytałam pragnienie widzenia się, więc zaprosiłam do spotkania. Po dwóch tygodniach powiedział mi, że bardzo chciałby mnie poznać na żywo, ale dzieli nas tak duża odległość, więc postanowił nagrać siebie na kamerę, przegrać na płytę i wysłać mi do Polski – tak zrobił. Po czterech dniach dostałam przesyłkę. Obejrzałam nagranie, wysłuchałam, co ma mi do powiedzenia, byłam bardzo zadowolona, że tak mi zaufał . Jego ciepły głos, spokojne ruchy, delikatność w słowach i ten wzrok, serce waliło mi mocno, mimo moich lat czułam bliskość.
Mamy tyle wspólnego, przy długich wieczornych rozmowach ciągle żałował, że jestem tak daleko, w ciągu kilku minut zdecydowałam, pojadę do Francji, może to jest naprawdę to - Przeznaczenie. Pomyślałam, jeżeli tego nie zrobię, to się nie dowiem, czy jesteśmy sobie przeznaczeni. Dnia następnego powiadomiłam oficjalnie mojego partnera, że przyjadę do Francji, trzeba w końcu pogadać w cztery oczy. Przyjął to w milczeniu, a potem radość i usłyszałam tylko ciepło „czekam na Ciebie, przyjedź, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo ta samotność jest wykańczająca". Kupiłam bilet na samolot i po dwóch tygodniach znajomości poleciałam. Czekał na lotnisku, w ręku kwiaty, blady i wystraszony, ja też. Przytulił mnie mocno przez dłuższą chwilę, byłam bardzo szczęśliwa, bo odebrałam go, jakbym znała go wiele, wiele lat. Długo rozmawialiśmy na lotnisku, potem pojechaliśmy do Niego do domu, tam czekało mnie wiele niespodzianek, cudownych niespodzianek, „kolacja”, dużo ciepła, i ten wzrok i zachwyt moją osobą, spędziłam pięć cudownych dni, spacery we dwoje (jest cudownym przewodnikiem) po mieście. Zwiedziłam piękne zabytki, byłam w pięknych miejscach, robiłam zakupy we francuskich sklepach, byłam oszołomiona taką sytuacją. Cudowny ostatni wieczór - oświadczyny i ułożenie we dwoje życia na dobre i złe, poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się. To było takie nagłe, ale takie oczywiste! Mój ukochany nie dopuścił do sytuacji, w której mogłabym się zastanawiać: dlaczego on nie prosi mnie o rękę? Wiedziałam juz na pewno: jesteśmy sobie przeznaczeni! Ja urodziłam się 07 lipca, On 07 września a poznaliśmy się 07 lutego. W myślach ciągle zadawałam sobie pytanie, gdzie uchował się taki facet? Ale On był obok mnie. Minęło wszystko, jak sen, trzeba było wracać. Kiedy odprowadzał mnie na lotnisko obiecał, że przyjedzie do Polski na święta.
Jest takie powiedzenie: trzeba mieć w sobie to coś. To prawda, ja nie miałam lekkiego życia i nagle zapaliło się światełko. Bardzo podobne troski, bardzo podobne upodobania, lubimy to samo jedzenie, lubimy tańczyć, te same kolory i, co dziwne, lubimy na siebie patrzeć: te 5 dni to tak, jak jeden dzień. Więc mam narzeczonego, który przyjedzie na święta i pozna moją rodzinę, ustalimy datę ślubu, bo i jemu i mnie brakuje tej bliskości, po prostu tęsknimy za sobą. Na razie jest to taki nasz związek na odległość, z godzinami rozmów i tęsknotą.
Kochani dzięki Wam mogę myśleć o przyszłości, czerpać radość, że spotkałam człowieka, o jakim marzyłam od młodych lat i wszystko to zawdzięczam Waszej stronie MyDwoje.pl! Naprawdę serdecznie dziękuję! Powiadomię o dacie ślubu - będziemy na Was czekać.
Wiesia i Roman
Czytaj także: Miłość po pięćdziesiątce i stereotypy o randkach z internetu. TVP 2