Polska miłość jak z bajki czyli szczęśliwa historia Doroty i Wilfrieda z Hannoveru. 8 grudnia 2012, portal randkowy.
Sortując zdjęcia z kandydatkami na drugą połówkę, nie mogłem przestać myśleć o jej fotografii. Zafascynował mnie jej ciekawy profil randkowy. Była pierwszą kobietą, do której postanowiłem napisać i także jedyną, która mi odpisała. Brak informacji na temat zawodu czy studiów. Pochwaliła się natomiast umiejętnościami kulinarnymi, jak na przykład pieczenie ciast. Mimo, iż nie mówiła płynnie po niemiecku, prowadziliśmy długie rozmowy i z czasem zaczęła się nasza szczęśliwa historia, polska miłość. Po miesiącu nadszedł czas na spotkanie twarzą w twarz - postanowiłem ją odwiedzić. Zgodziła się. Wyruszyłem więc w 859 km podróż koleją do Polski, bo tam czekała mnie moja znajomość z sieci i pierwsza randka w realu. Tak zaczęła się szczęśliwa historia Doroty i Wilfrieda.
Do tej pory nasze kontakty zapewniało PolishHarmony.de. Aż tu nagle, pewnego dnia, czekało nas spotkanie twarzą w twarz. Targały mną różne emocje, wątpliwości i strach. Czy randka z internetu okaże się strzałem w dziesiątkę? Przecież wymieniliśmy tylko kilka wiadomości, kilka wirtualnych linijek tekstu. Czy jej nietuzinkowy profil zafascynuje również w rzeczywistości? Jak to będzie w rzeczywistości? Czy to naprawdę zaczyna się moja szczęśliwa historia i polska miłość?
Pewnego mroźnego wieczoru wysiadłem z pociągu widząc ją już oczyma wyobraźni. Po raz pierwszy zobaczyliśmy się...w półmroku. Podeszliśmy blisko siebie i padliśmy sobie w ramiona. Ciepło naszych ciał, dotyk, oddech, bicie serc. W najskrytszych marzeniach nie sądziłem, że będzie tak pięknie w tej chłodnej rzeczywistości. Długie rozmowy nie były potrzebne, mimo problemów komunikacyjnych staliśmy się jednością.
Dorota zatrzymała się w moim hotelu. To była
cudowna noc, pełna miłości i pożądania, lecz zarazem wolna od
wielkich słów czy obietnic. Kolejne dni mijały jak we śnie.
Spacerowaliśmy po mieście a potem w hotelu ogrzewało nas ciepło
naszych ciał.
Czwartego dnia wynająłem samochód i zabrałem Dorotę poza miasto. Było strasznie zimno. Jezioro pokryte było śniegiem i lodem. Nie miała pojęcia, w jakim celu ją tam zabrałem. W końcu tego typu miejsca kojarzą się głównie z letnimi wypadami. Nad brzegiem jeziora ukryłem butelkę z liścikiem, to był mój sposób na oświadczyny. Nagle Dorota znalazła tę niespodziankę. Obserwując ją z daleka widziałem jak tupie nogami. Nie byłem jednak pewien, czy spowodowane to było radością czy przerażeniem. W jej oczach pojawiły się łzy. Objęła mnie i wszystko stało się jasne.
Trzy tygodnie później odebrałem ją z lotniska w Hannoverze. Wprowadziła się się do mnie, a 23.03.13 pobraliśmy się.
Jestem niezwykle szczęśliwy, że znalazłem moją drugą połówkę. Tego samego życzę innym samotnym osobom.
Dorota i Wilfried z Hannoveru***