Trafiłam na portal matrymonialny MyDwoje.
Korespondowałam tam z kilkoma, ciekawymi, fascynującymi mężczyznami. Jednak
cięgle nie był to taki, abym poczuła - to on, ten na zawsze :)
Nie odrzucałam możliwości poznania
partnera zza granicy, mimo że nie
znałam żadnego języka obcego. Mimo tego zaczęłam przeglądać również
zagraniczne oferty panów.
Wydarzyła się możliwość wyjechania na krótką umowę do pracy w Niemczech. Rozpoczęłam intensywny kurs języka,
jednak do pisania listu musiałam używać pomocy translatora
internetowego. I napisał do mnie na portalu matrymonialnym tak sympatycznie wyglądający na
zdjęciu mężczyzna z odległości 1200 km. Aż 1200 km - "niemożliwe, aby ta
znajomość miała przyszłość" - pomyślałam, ale myliłam się.
Wkrótce wymieniliśmy prywatne adresy mailowe i dalej utrzymywaliśmy kontakt,
dzięki Google translator :) :D Rozpoczęłam pracę w Niemczech i
przeczytałam, że jestem bardzo blisko, bo TYLKO 200 km od domu nowo
poznanego znajomego.
Obawy przed pierwszą randką
Pierwsza randka.
Straszne emocje, strach, obawy, nerwy. :)
o godzinie 11, w przedsionku katedry w Munster, miało nastąpić nasze
poznanie się. :) O 9. rano pojechałam autobusem i po godzinie byłam już
na miejscu, :) sprawdzić co, gdzie i jak? No dobra. Nie zgubiłam się i nie spóźnię się. Po półgodzinnym samotnym zwiedzaniu Katedry postanowiłam
wyjść na zewnątrz i poczekać na zacienionej ławeczce. Ławeczek było
mnóstwo, wybrałam tę po lewej stronie od wejścia i spacerkiem, powolutku
zbliżałam się do miejsca "odstresowania". Miałam jeszcze pełne pół
godziny, mogłam zebrać myśli, pozaznaczać zakładki w pierwszej pomocy,
jaką był gruby tom słownika polsko-niemieckiego :) :)
Zanim usiadłam na ławeczce z samochodu zaparkowanego tuż obok, tuż, tuż,
wysiadł ON i zapytał
- Kasia? No właśnie, oboje mamy tę cechę - nie spóźnić się, być punktualnym :) Też przyjechał wcześniej, aby nie być w stresie w ostatniej chwili :)
usiedliśmy na tej cudnej ławeczce i ..... zachwycił mnie tym, jak bardzo
był przygotowany do rozmowy bez wspólnego języka. Peter miał ze sobą
plik kartek z pytaniami zapisanymi po niemiecku i przetłumaczonymi (o
dzięki Ci kochany Google tłumaczu :))) ) na język polski.
Ja już kilka podstawowych słów też znałam - jakoś przy pomocy rąk i
wspólnej dobrej woli udało nam się porozmawiać.
Bariera językowa przestała mieć znaczenie. Spędziliśmy piękny dzień. Nie wracałam już autobusem - Peter odwiózł
mnie do mojego domu. Na koniec spotkania dostałam piękne kwiaty, bo ze
stresu o nich zapomniał wcześniej :) Fajnie, że w ostatniej chwili się
przypomniało :)
Umówiliśmy się na ponowne spotkanie za kilka tygodni.
A w międzyczasie nastąpiły
długie rozmowy przez Skype'a. Wielo,
wielogodzinne.
Miłość na odległość pokonała barierę językową
Drugie spotkanie potwierdziło pierwsze wrażenie - tak , ten człowiek mi
się podoba. :)
Po kolejnym kilku tygodniach zakończyłam pracę i trzeba było wracać do
Polski :) i tutaj zrodził się mój pomysł - skoro jestem blisko -
odwiedzę Petera :)
Umówiliśmy się i nastał cudowny tydzień grudniowy, przy kominku, z
pieczeniem ciasta jabłkowego, czekaniem na powrót Petera z pracy.
Zwiedzaniem najbliższej okolicy na granicy Parku Narodowego. Ślicznie. I te nasze
rozmówki o miłości po niemiecku ;) Drugiego dnia mojego pobytu u Petera pojechaliśmy zapoznać jego
rodzinę. Rodzina chyba się nieco wystraszyła po zapowiedzeniu, że
"Kasia teraz jedzie do Polski na Święta, ale później wraca do mnie".
"Na jak długo wraca?" - spytał szwagier.
"Na zawsze" - padła odpowiedź Petera.
I tak będzie - na zawsze :) Miłość połączyła
dwa serca. I faktycznie wkrótce nastąpiła moja
przeprowadzka do Niemiec. Zamieszkałam tu w styczniu, po miesiącu miałam już pracę. Poznaję język,
uczę się wielu nowych rzeczy. Moja dorosła już córka została w Polsce,
Peter nie ma dzieci - kupiliśmy więc sobie psa... :) I tak,
dzień po dniu, minęły nam już dwa lata.
Podczas majowego urlopu nad niemieckim Bałtykiem trafiliśmy na ofertę
kupna domu. Kilkanaście kilometrów od polskiej granicy. Moja tęsknota za polskim
radiem, gazetami, telewizją i twarożkiem tam nie będzie istnieć -
radio jest z obu stron, telewizja też, na zakupy do polskiego lub
niemieckiego sklepu. Będzie wybór :)
Oboje lubimy spokojne życie na wsi, prace ogrodowe. Patrzę w przyszłość z
optymizmem.
Tak, dokonaliście Państwo swoim portalem z jabłuszkiem - wielu, wielu
zmian w naszym życiu. Bardzo za to dziękuję :)