Obojgu zależało
nam na spotkaniach, byliśmy szczerzy
Witam serdecznie, mam dla Państwa wspaniałą wiadomość, ponieważ dzięki Państwa portalowi odnalazłam miłość swojego życia - jest to nasza historia oparta na szczerości z happy endem! Zarejestrowałam swój Profil w portalu matrymonialnym w lutym 2014 r. po namowie koleżanki, jednak bez większych nadziei na odnalezienie szczęścia. Czy mam szanse spotkać miłość w internecie?
Przed poznaniem miłości mojego życia poszłam na kilka randek z chłopakami z MyDwoje.pl. Atmosfera była miła, jednak spotkania jednorazowe –
wiedziałam, że to nie jest to. Chciałam poznać kogoś, kto zechce mnie wysłuchać,
będzie ciekawy mojej osoby, a nie będzie opowiadać o sobie w samych
superlatywach przez okrągłe 2 godziny. Dominik z kolei miał za sobą kilkuletni
nieudany związek, wyjazd do obcego miasta w celu zdobycia doświadczenia, gdzie
nie miał ani rodziny ani przyjaciół. Nic go nie trzymało w Warszawie i powoli
zastanawiał się nad powrotem do rodzinnego Wrocławia, bo jak to podkreślał -
brakowało mu kotwicy w stolicy. Na moją kolejną randkę (w Warszawie) już z Dominikiem umówiłam się po prawie dwóch miesiącach pisania krótkich wiadomości na portalu.
Małymi krokami naprzód
Odkładałam to
spotkanie jak najdalej w czasie. Poprzednie niepowodzenia sprawiły, że
podchodziłam coraz sceptyczniej do każdego kolejnego spotkania. Dodatkowo,
Dominik miał słabe zdjęcie na portalu, co było kolejnym pretekstem by się nie
spieszyć. Dla Dominika była to pierwsza randka z osobą z MyDwoje.pl. Dnia 7
grudnia 2014 spotkaliśmy się po raz pierwszy i spotkanie trwało 6 godzin!
Byliśmy na długim spacerze na warszawskiej starówce. Po kolacji nie chcieliśmy
się rozstać, wiec poszliśmy na drugi spacer, tym razem towarzyszył nam pies Dominika (dog
niemiecki). Rozmawialiśmy o wszystkim - głównie o podróżach: okazało się, że interesują nas podobne kierunki
turystyczne, a do tego śmialiśmy się i żartowaliśmy bez przerwy. Kolejne
spotkanie nastąpiło po kilku dniach - poszliśmy do kina.
Najważniejsze w naszych pierwszych relacjach było to, że obojgu zależało
nam na spotkaniach, oboje staraliśmy się rozwinąć naszą znajomość i nie
udawaliśmy lepszych niż jesteśmy. Byliśmy szczerzy! Odtąd w dynamicznym dość
tempie rozwijał się nasz związek. Sylwestra spędzaliśmy już razem. Kolejną
przeszkodą był spalony most Łazienkowski w Warszawie i z racji mieszkania w
odległych dzielnicach nie mogliśmy się widywać codzienne; odległość, którą
musieliśmy pokonać to około 1,5 godziny w jedną stronę. Zostawały nam weekendy.
Latem zdecydowaliśmy się wyjechać razem na wakacje. To był wspaniały czas.
Portugalia dostarczyła wielu niezapomnianych wspomnień, a spędzone razem chwile
dały nam odwagę postawić kolejny krok: po powrocie zamieszkaliśmy razem.
Trudna sztuka kompromisu
I tu
dla mnie, jako rozmarzonej romantyczki nastąpiło zderzenie z rzeczywistością.
Poznałam prawdziwie męską stronę faceta: kawalerski bałagan, porozrzucane
skarpetki, gry na playstation do późnego wieczora. Z czasem okazało się, że
poniekąd był to zamierzone działania mojej miłości - Dominik chciał, abyśmy jak
najszybciej poznali swoje wady, aby ocenić, czy jesteśmy w stanie zaakceptować
siebie na tyle, ile się da, zwłaszcza te negatywne strony. Było trochę łez
(głownie z mojej strony), bo marzyłam o baśniowej scenerii księżniczki, a
Dominik nie do końca okazał się rycerzem na białym rumaku. Podstawą naszego
związku było (i jest nadal) to, że o wszystkim rozmawialiśmy i po pewnym czasie
wypracowaliśmy nasze domowe reguły wspólnego życia.
Dominik po swoich
poprzednich niepowodzeniach był sceptyczny, jednak po roku znajomości wyznał,
iż jestem miłością jego życia i w grudniu oświadczył się zaskakując mnie przy
całej mojej rodzinie. Następnym etapem był plan ślubu i wesela. I tu pojawiły
się kolejne schody - mieliśmy odmienne poglądy. Początkowo myśleliśmy o
bajkowym małym ślubie połączonym z dłuższymi wakacjami na Mauritiusie - co
ostatecznie zupełnie nie wyszło. Ja chciałam, aby w tym szczególnym dniu nie
zabrakło najbliższej rodziny i przyjaciół, którzy nie chcieli zaakceptować tego
dziwacznego pomysłu na dalekiej wyspie. Po kilku(nastu) wymianach poglądów,
próbach kompromisu ustaliliśmy, że będzie to ślub w moim rodzimym mieście, w
Białymstoku. W chwili pisania naszej historii, do naszego ślubu mamy 246 dni,
16 godzin i 46 minut.
Szczęśliwy finał
Niebawem nasza pierwsza rocznica zaręczyn i druga
rocznica znajomości. Wszystkim użytkownikom MyDwoje.pl chcemy przekazać, że to
jest idealne miejsce dla osób poszukujących drugiej połowy w czasach, gdy
ludzie wszędzie pędzą, spędzają długie wieczory w pracy. Jednak jeżeli po
pierwszej randce nie obudzi się w Was chęć i ciekawość poznania drugiej osoby, nie zrażajcie się, Wasz ideał też Was szuka i
może to będzie już ten następny. Czasem trzeba poczekać, ale jest na prawdę
warto! Miłość przychodzi niespodziewana. Zawsze bądźcie sobą i rozmawiajcie o
wszystkim! Ciężko połączyć świat bajki w realu, ale jak okaże się że jesteście
sobie przeznaczeni, zrobicie wszystko,
aby uszczęśliwić drugą osobę i stworzyć jej bajkę na ziemi.
Magdalena i Dominik
Czytaj również: