Bardzo lubię historię naszego poznania się i często ją wspominam :) Kamil jest dla mnie człowiekiem wyjątkowym na skalę światową i do dziś czasami trudno mi uwierzyć jak to się stało, że my się spotkaliśmy. Wierzę, że kiedy czegoś bardzo się pragnie, ale nie na siłę, tylko z serdecznością, to się to spełnia.
Zarejestrowałam się na MyDwoje.pl, ponieważ zawsze lubiłam wypełniać różne testy w Internecie, można się z nich dowiedzieć czegoś ciekawego o sobie. Szukałam serwisów randkowych, na których rzeczywiście mogłabym trafić na odpowiedniego i interesującego partnera, a nie tylko umówić się z kimś na jedną randkę. Portal MyDwoje.pl zdecydowanie najlepiej wypadł w moim rankingu, przekonałam się nawet do wykupienia miesięcznego abonamentu, co wcześniej uważałam za stratę pieniędzy. Stwierdziłam, że przecież raz mogę spróbować i zobaczyć jak to jest. Przez miesiąc zdążyłam pogadać z kilkoma osobami, nawet z jednym chłopakiem się spotkałam, ale nic więcej z tego nie wyszło. Nie przejmowałam się. Abonament się skończył i tak mogłyby się zakończyć moje randki internetowe.
Jednak nadarzyła się jeszcze jedna okazja, 14
lutego można było wysłać darmowe wiadomości z okazji Walentynek.
Skorzystałam i wysłałam krótki tekst do wcześniej upatrzonego Strzelca,
którego opis mi się spodobał, a w Teście Doboru Partnerskiego mieliśmy
ok. 80% zgodności. Kiedyś przeczytałam, że do mojego znaku zodiaku tj. do Bliźniąt pasuje właśnie Strzelec, dlatego m.in. szukałam Strzelców. Jak
się później okazało, to był oczywiście strzał w 10! :) Strzelec odpisał
mi zwyczajną, miłą wiadomość, ale spodobał mi się jego styl. Najpierw
wymieniliśmy się kilkoma mailami i zdjęciami, a już po 2-3 dniach
rozmawialiśmy na facebooku przez 4 godziny. Okazało się, że Kamil, bo
tak ma ten Strzelec na imię, wyjeżdża na miesiąc do pracy za granicę.
Wtedy już coś czułam, że dobrze trafiłam, ale nie robiłam sobie nadziei,
bo przy wyjazdach za granicę nigdy nie wiadomo jak to się skończy, a
przecież prawie wcale się nie znaliśmy. Przez ten miesiąc nie mieliśmy
ze sobą kontaktu. Po powrocie Kamila byłam trochę zła, bo miał się
odezwać, ale tego nie zrobił, bo nie miał dostępu do internetu. Na
szczęście wszystko się pozytywnie wyjaśniło. Przez kilka tygodni
pisaliśmy do siebie wiadomości na poziomie koleżeńskim, jednak te
rozmowy były cudowne! Wreszcie spotkałam prawdziwą miłość - osobnika płci przeciwnej, z
którym miałam o czym rozmawiać, rozumiał co do niego mówię, po prostu
świetnie się dogadywaliśmy.
Następnym etapem było prowadzenie rozmowy telefonicznej oraz na skype’ie, chociaż było to trochę
stresujące, ale w pozytywnym znaczeniu. Okazało się także, że Kamil ma
świetne poczucie humoru, jednak to czym mnie totalnie ujął to
naturalność zachowania i szczerość i dobre serce i… no wszystkim mnie
ujął! :) Zastanawialiśmy się nad spotkaniem, ale nie mogliśmy się
zdecydować. W końcu przypadło święto w jakiś czwartek i był to dzień
wolny, spontanicznie zaprosiłam Kamila na pierwsze spotkanie do swojego miasta, chciałam go
oprowadzić, pokazać mu kilka miejsc. Oczywiście w czwartek lał deszcz, a
emocje sięgały zenitu, czy będzie fajnie, czy może będzie to zwykły
dzień? Spotkaliśmy się na dworcu kolejowym i na początku było dziwno –
śmiesznie, ale bardzo pozytywnie. Opowiadałam Kamilowi o mieście,
budynkach, zabytkach, ale wydawało mi się, że mnie nie słucha. Później
Kamil powiedział mi, że po prostu był spięty i dopadł go klasyczny stres na pierwszej randce, ale
ja w ogóle tego nie zauważyłam, haha. Po kilku miłych godzinach Kamil
miał znowu 200 km drogi do domu, ale to nie był dla niego żaden problem,
co również mi się spodobało.
Czas mijał i co raz więcej ze sobą
rozmawialiśmy, ale mieszkaliśmy dość daleko od siebie biorąc pod uwagę
dojazdy pociągami. Drugi raz to ja odwiedziłam Kamila będąc przy okazji w
jego okolicy. Spędziliśmy wspólnie cudowne 3 dni, ale nie byliśmy
jeszcze parą. Ja nie chciałam pakować się w nieprzemyślany związek,
dlatego dałam sobie czas. Od tego spotkania co raz gorzej mijał nam czas
osobno. Doskwierała nam tęsknota. Jakoś tak się wszystko potoczyło, Kamil odwiedził mnie jeszcze
dwa razy, już nie mogliśmy bez siebie żyć, ale ja miałam zaplanowany
wyjazd na dwa tygodnie do Finlandii.
Rozłąka bolała, ale jak wróciłam to spędziliśmy jeszcze miesiąc wakacji razem i wtedy już musieliśmy postanowić co robimy, bo zaczynałam ostatni rok studiów i musiałam je ukończyć u siebie w mieście. Kamil przeprowadził się do mnie 5 października 2012r i od tamtego momentu jesteśmy super szczęśliwi, że możemy być razem i że w ogóle na siebie trafiliśmy! Tyle rzeczy musiało się wydarzyć i tyle momentów zgrać żebyśmy się znaleźli i żeby tak się ułożyła ta historia.
W pewien sposób przyciągnęłam mojego Kamila myślami. Jestem bardzo szczęśliwa i chciałabym żeby nasza historia dawała otuchę tym, którzy nadal szukają. Ci jedyni i te jedynie gdzieś tam są, trzeba odważnie szukać i podejmować wyzwania, bo kiedy siedzimy w kącie to sami świata nie widzimy, ale i świat nie widzi nas. Nawet najgorsza historia może przerodzić się w bajkę, ja taką metamorfozę przeżyłam, chociaż jest zbyt osobista żeby ją opisywać, ale najpierw trzeba kochać samą siebie, żebyśmy później mogły kochać innych i żeby ktoś mógł kochać nas.
Zanim poznaliśmy się z Alicją mieszkałem w Legnicy. Muszę przyznać, że nigdy nie byłem wielkim podrywaczem z uwagi na to, że jakoś nie potrafiłem rozmawiać z kobietami. Jest to spowodowane tym, że już po paru zdaniach wiem, czy chcę kontynuować rozmowę z daną osobą czy też nie. Przez to ciężko było mi poznać dziewczynę, z którą naprawdę chciałbym być, bo nie spotkałem za wiele takich, z którymi miałem o czym porozmawiać. Od partnerki oczekiwałem, że to kobieta, która wie czego chce, ale zarazem jest skromna.
Postanowiłem spróbować poznać kogoś
przez internetowy portal randkowy, pomimo iż zawsze byłem przeciwny tego typu
znajomościom. Bałem się stereotypów z nimi związanych takich jak ten, że
ludzie „podkolorowują” własne opisy i zdjęcia, co często bywa mylące.
Jednak i tak zdecydowałem się spróbować. Na MyDwoje.pl trafiłem
przypadkowo, nie znałem żadnych portali randkowych, wpisałem w google
odpowiednią frazę i wszedłem w pierwszy przypadkowy link, było to
właśnie MyDwoje.pl. Pamiętam, że profil wypełniłem dość szybko, zajęło
mi to jakieś 30 minut, pomimo tego zrobiłem to bardzo sumiennie, nie
oszukując samego siebie.
Oczywiście nie miałem wykupionego żadnego
abonamentu, ponieważ chciałem tylko sprawdzić, jak taki portal będzie
wyglądać. Zalogowałem się mniej więcej w połowie stycznia 2012r. i nie
byłem zbyt aktywnym użytkownikiem. Logowałem się co jakiś czas, aby
zobaczyć, czy ktoś w ogóle wchodzi na mój profil.
I tak 14 lutego w
Walentynki napisała do mnie niejaka Alicja. Napisała, że przeczytała
mój profil i bardzo jej się spodobał i że w Walentynki miała możliwość
wysłania darmowej wiadomości, ponieważ również nie miała wykupionego
abonamentu, skorzystała z okazji i do mnie napisała. Zaciekawiony na
początku nie brałem tego na poważnie, ale przeczytałem jej profil, który
jak się okazało zainteresował mnie, jednak z jednym małym „ale”, nie
miałem możliwości zobaczyć jej zdjęcia. Odpisałem jej, że z chęcią
również ją poznam (nic nie wspominając, że nie wiem jak wygląda), aby
samemu się przekonać czy w ogóle będę tego potrzebował, tak jak już
wspomniałem szybko ocenię poprzez rozmowę, czy chcę ją bliżej poznać.
Wymieniliśmy się kontaktami i nasza znajomość przeniosła się na
Facebooka.
Los chciał, że poznaliśmy się akurat w momencie, gdy wyjeżdżałem do pracy za granicą, szczerze powiedziawszy nie wiedziałem do końca na jak długo wyjeżdżam, jednak wiedziałem, że nie będę miał tam dostępu do internetu, co na pewno nie sprzyjało kontynuowaniu znajomości. Mimo to odpisałem do niej i było to akurat dzień przed moim wyjazdem. To był wieczór. Alicja akurat również była dostępna i tak przegadaliśmy chyba ze 4 godziny. Myślę że już wtedy wiedzieliśmy, że coś może z tego być. Rozmowa była swobodna, pełna żartów. Dowiedzieliśmy się o sobie wielu rzeczy, których nie wyczytaliśmy w swoich opisach na MyDwoje.
Niestety na drugi dzień nasza znajomość musiała zostać
przerwana moim wyjazdem. Przypominam sobie teraz że miałem początkowo
pojechać na 2 tygodnie okresu próbnego i jeśli się sprawdzę, wrócę do
Polski aby załatwić niezbędne formalności. Napisałem Ali, że za 2
tygodnie wracam i dopiero wtedy będziemy mogli ponownie porozmawiać.
Niestety w rzeczywistości z 2 tygodni zrobił się miesiąc i kiedy
wróciłem i sprawdziłem pocztę, wiedziałem już, że Alicja czekała i nie
była zadowolona z braku jakiejkolwiek wiadomości z mojej strony. Wtedy
byłem lekko zły z powodu jej pretensji, gdyż uważałem że nie było w tym
mojej winy, po prostu nie miałem możliwości na wysyłanie wiadomości.
Była to nasza pierwsza „sprzeczka” i jak się okazało jedna z niewielu :)
Pomimo tego oboje chcieliśmy poznać się lepiej, z pracy za granicą nic
nie wyszło, nie było już żadnych przeszkód.
Po około 2-3 tygodniach
wspólnych codziennych rozmów, Ala zaproponowała abyśmy się spotkali, a
mieszkała 200 km od Legnicy. Bardzo byłem ciekaw naszego pierwszego spotkania w
rzeczywistym świecie, bo wiadomo, że internet to nie to samo, co rozmowa w
cztery oczy, pojechałem pociągiem do Poznania. Po czterech męczących
godzinach spędzonych w pociągu, ujrzałem śliczną dziewczynę, która
przywitała mnie buziakiem w policzek :) Zabrała mnie na spacer po
Poznaniu. Było bardzo przyjemnie, oboje czuliśmy się swobodnie, jednak
Alicja chyba nieco bardziej, gdyż ja za bardzo przejmowałem się tym, czy
jej się spodobałem. Moje wątpliwości rozwiał SMS, którego dostałem w
pociągu w drodze powrotnej, w którym napisała, że było bardzo miło i że
chciałaby się jeszcze ze mną spotkać. Przepisaliśmy wtedy całą drogę
powrotną.
Po kolejnych rozmowach i spotkaniach oboje wiedzieliśmy już, że chcemy być razem i tak po 4 miesiącach zostaliśmy parą. Niestety, wtedy był to jeszcze związek na odległość. Jednak dalsza sytuacja potoczyła się tak dobrze, jak wszystko od początku naszej znajomości i w październiku, po wspólnej decyzji, nastąpiła moja przeprowadzka do Poznania, jako że Ali został ostatni rok studiów, a ja pracę mogłem znaleźć w innym miejscu. I tak zamieszkaliśmy razem z pieskiem Samim, którego przywiozłem ze sobą i z fretką Ali, która ma na imię Frida. Na początku mieszkaliśmy w małej kawalerce w kamienicy w centrum, a później przenieśliśmy się na obrzeża miasta do piętra domu z ogrodem, ponieważ przygarnęliśmy następnego psa ze schroniska i potrzebowaliśmy więcej miejsca. Los - jak dotąd - przyniósł nam dużo radosnych wspólnych dni. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi i mamy nadzieję, że już tak zostanie na zawsze.