Po kilku nieudanych randkach, bazujących na podobnych serwisach matrymonialnych, tutaj w MyDwoje znalazłem Jagodę. Urzekła mnie szczerość, z którą pisała o sobie oraz wyraźne zaznaczenie, że szukała tylko przyjaciela. Pomyślałem sobie "a co tam, chociaż przyjaciółka będzie" i napisałem.
Początkowo rozmawialiśmy przez Internet o zainteresowaniach, własnym życiu, planach. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 2009 roku Jagoda spytała mnie, czy nie mógłbym przyjechać na Sylwestra do Jarocina, gdyż nie ma co robić. Zaskoczyło mnie to tak bardzo, że aż się zgodziłem ;). To była nasza pierwsza randka w realu. Miałem do przejechania 120 km, a śniegu było co nie miara (o ile ktoś pamięta tamtą zimę). Po 3 godzinach (tak, 120 km w 3 godziny) dojechałem na miejsce i przyszło mi czekać następną godzinę na Jagodę. Gdy się pokazała pod wielką choinką na jarocińskim rynku od razu ją poznałem. Z początku przez glany wyglądała na wyższą ode mnie i niż w Internecie, co trochę mnie przeraziło. Ale nie było źle. Rozmawialiśmy, chodziliśmy po mieście, wygłupialiśmy się. O północy spytałem jej, czego powinienem życzyć, a ona powiedziała, że miłości. Tak więc proroczo, owej miłości jej życzyłem :). Po 3 tygodniach znów się spotkaliśmy i zaprosiłem ją do kina. Bawiłem się równie dobrze. Po następnych 3 tygodniach, w Walentynki, pojechałem tam i spytałem ją: Jagódka, ja bym chciał, żebyś została moją dziewczyną... A Jagódka się zgodziła! No i tak sobie jesteśmy razem już ponad 2 lata i nic nie zanosi się na to, by miało to się kiedyś skończyć. Powolutku, ale skutecznie rozwija się ten nasz związek na odległość. Jest dobrze. Co ciekawe, jesteśmy razem mimo tego, że nie mamy praktycznie nic wspólnego, prócz marzeń o domu i rodzinie. Pochodzimy z zupełnie odwrotnych światopoglądowo rodzin, mamy zupełnie inne zainteresowania, zupełnie inaczej reagujemy na różne rzeczy i zupełnie co innego dostarcza nam rozrywki. Tworzymy jednak szczęśliwy związek mimo różnic. Wszystko się jakoś układa. I niech nie przestaje.