Rozpad małżeństwa, czyli krajobraz po bitwie, to zawsze traumatyczne przeżycie dla całej rodziny. Tak bardzo pragniemy, by znaleźć partnera na całe życie i potem żyć „długo i szczęśliwie”. No cóż, obserwacje codzienne i badania pokazują, że wiele osób doświadcza życia w związku niekoniecznie „długo” i niekoniecznie „szczęśliwie”. I skoro się nie udało, to co potem? Portal dla Singli MyDwoje.pl wyjaśnia, jakie zmiany w życiu niesie rozstanie z partnerem i jak sobie z nimi poradzić?
Nie mamy tu jednego scenariusza, ponieważ wiele zależy od procesu, który doprowadził do podjęcia decyzji separacja czy rozwód? Zupełnie inny proces psychologiczny może mieć miejsce, jeżeli związek de facto już dawno był martwy emocjonalnie i w końcu jedna z osób na chłodno pakuje walizki i wychodzi z domu. Inne rozstanie będzie mieć miejsce, kiedy problemy małżeńskie narastały latami, a partnerzy nie chcieli lub nie umieli ich rozwiązać. Jeszcze inne rozstanie nastąpi w sytuacji, kiedy nagle dowiadujemy się o zdradzie, albo na jaw wychodzą inne mroczne strony partnera, i jest to tak duży szok, że w dramatycznych okolicznościach zrywamy... I co wtedy?
Dość często słyszę zdanie, że na koniec małżeństwa najlepszym lekarstwem jest poszukanie sobie natychmiast kogoś nowego, bo to pozwoli zapomnieć o stracie i odbudować poczucie wartości. Toteż rozwodnicy szukają miłości w portalach randkowych, aby szybko ukoić ból spowodowany rozwodem. No cóż, dane jasno pokazują, że związki rozpoczęte zaraz po wcześniejszym zerwaniu, bardzo rzadko są trwałe, i najczęściej dochodzi do wielu negatywnych zjawisk, jak porównywanie starego i nowego partnera, rzutowaniu oczekiwań z jednego związku na inny, wręcz przedmiotowe traktowanie nowego partnera, by zalepił dziurę emocjonalną, itd. Jeżeli się decydujemy na to, to lepiej mieć na uwadze, że pewnie mówimy o przelotnym romansie, niż kandydacie na na męża czy żonę. Wszakże małżeństwo - życiowa decyzja, dlatego bądźmy uczciwi wobec siebie i tego nowego partnera.
Często po zerwaniu pierwsze co robimy, to próba odpowiedzi, dlaczego do tego doszło? Ale wydaje się, że zadanie sobie tego pytania w pierwszej fazie po rozstaniu niewiele pomaga. Dlaczego? Ponieważ fakt rozpadu jest świeży, możemy być wciąż w szoku, albo przeżywać inne negatywne emocje, jak poczucie odrzucenia, obniżenia wartości, załamanie, nawet depresję. I w takim stanie próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego mój związek się rozpadł mało daje ukojenia.
Często pojawia się na początku zaprzeczenie, że przecież to niemożliwe, żeby nas ktoś zostawił. Że to się nie dzieje naprawdę. No cóż, właśnie się dzieje, więc zatrzymajmy się, i dajmy sobie szansę zrozumieć, że właśnie teraz nastąpił definitywny koniec małżeństwa. Potem często przychodzi złość, chęć zemsty, zadania bólu, „żeby poczuł, jak mnie zranił”. Dalej może być smutek i stan przygnębienia, że jesteśmy sami, i zrobiło się jakoś tak pusto, co może nawet wywołać stan depresji sytuacyjnej. Te fazy emocjonalne nie są sztywne, i nie zawsze występują w tej kolejności, ale jest to wysoce przewidywalne, że po rozstaniu będziemy przechodzić przez pewne fazy i fale emocjonalne, dlatego nie warto fiksować się na jednej myśli, ponieważ jutro i tak będziemy pewnie myśleć i czuć inaczej.
Po pierwsze dajmy sobie czas. Dajmy sobie przyzwolenie, ze jesteśmy w kryzysie, na zakręcie życiowym, że musimy na nowo zorganizować sobie bardzo wiele spraw, począwszy od przeprowadzki, zmiany adresu w dokumentach i instytucjach, poprzez setki innych mniejszych i większych zadań, kończąc być może na wykasowaniu pewnych zdjęć z konta Facebook. Po pierwsze zadbajmy o bezpieczeństwo w sensie uregulowania spraw organizacyjnych i prawnych, i chociaż nie zmieni to faktu, że cierpimy, to przynajmniej nie będziemy w przyszłości ryzykować negatywnych konsekwencji, bo były partner np. ma wciąż dostęp do konta bankowego, ma klucze do mieszkania, zna różne hasła i kody.
Ta pierwsza faza szoku, to etap, kiedy często czujemy, że nasz świat się zawalił i dlatego zadbanie również o podstawowe potrzeby psychiczne jest tu podstawą. Okazuje się, że wtedy nawet małe gesty z otoczenia przyjaciół mogą być bardzo ważne. Dlatego nie bójmy się prosić o pomoc, nawet kolega, czy koleżanka, którzy pomogą zabrać kartony z rzeczami od byłego partnera, mogą być ważnym źródłem wsparcia. Rozmawiajmy z rodziną albo bliskimi przyjaciółmi, starajmy się komunikować i wyrażać uczucia, ponieważ przynajmniej wyrzucimy z siebie ten ból i napięcie. Czy to pomoże? Pewnie tylko na chwilę, ale lepsze to, niż siedzenie w pustym domu, i zalewanie „robaka” alkoholem..., albo pójście „ w tango” z przygodnymi partnerami, by zapomnieć...
Rozpad małżeństwa czyli krajobraz po bitwie - no właśnie, niestety po rozstaniu wzrastają tendencje destruktywne i desperackie próby utrzymania status quo. I o to właśnie chodzi, by zredukować to ryzyko pogarszania sytuacji. Dlatego nie wydzwaniajmy po tysiąc razy do partnera, który odszedł i nie błagajmy, by wrócił, to najczęściej i tak nie zadziała, a nawet jeśli, to tylko na chwilę, a sytuacja się potem powtórzy, ponieważ partner i tak w głowie już związek zamyka. Nie narzucajmy się, nie rozpowiadajmy nagle o naszych problemach małżeńskich, nie stosujmy grożenia, zawstydzania, i innych „chwytów poniżej pasa”, ponieważ to tylko spowoduje irytację, złość, a nawet agresję po stronie partnera.
Co się stało, to się nie odstanie, więc mimo bólu, dajmy sobie szansę na układanie przyszłości, a nie desperackie próbowanie powrotu do przeszłości. Pozwólmy sobie więc na ten ból, na smutek, na złość, na poczucie osamotnienia, niech ta pierwsza fala emocji opadnie, i dopiero potem możemy przejść do analizy sytuacji. Dopiero, kiedy pozwolimy sobie na przeżycie emocji związanych z rozstaniem, będziemy mogli spokojniej przemyśleć, co robić dalej.
Udawanie, że nic się nie stało, i np. dalej podtrzymywanie mitu przed znajomymi, że jesteśmy w szczęśliwym związku, tylko pogorszy sprawy na dłuższą metę. Nie musimy o tym mówić wszystkim w pracy, ale krótka informacja, że „jestem na etapie rozstania i zbieram siły na zmiany w życiu” przynajmniej da znajomym wskazówkę, by niekoniecznie pytać, gdzie zabieramy naszego lubego na jego zbliżające się urodziny.
Po fazie przeżycia silnych emocji i „ogarnięciu” podstawowych zmian, przychodzi często czas na zastanowienie się, dlaczego w ogóle doszło do rozstania. Skąd się biorą problemy małżeńskie? To czas introspekcji, przypominania sobie dobrych i złych chwil, próby doszukania się, kiedy były popełnione błędy, itp. Problem tu polega na tym, że wiele osób ma tendencję albo do szukania winy głównie w sobie, albo w partnerze. To zwykle mało skuteczny proces i mało nam da, poza poczuciem, że coś „zdiagnozowaliśmy”. Bez względu na to „kto zawinił” (w rzeczywistości zawsze to wspólnie przecież budujemy dynamikę związku), to taka postawa nie jest mobilizująca,bo przynosi albo poczucie, że nic nie muszę zmieniać, ponieważ „wszystko to przez niego/nią”, albo tracimy nadzieję i popadamy w rozpacz, bo jestem taki „beznadziejny/beznadziejna”. W obu przypadkach tracimy motywację i energię do konstruktywnego przyjrzenia się, jaką lekcję mogę wynieść z tego rozstania i w ten sposób lepiej przygotować się na kolejny związek.
Jeżeli nie przyjrzymy się odważnie mechanizmowi rozstania, to istnieje ogromne ryzyko, że rozpad małżeństwa może się powtórzyć w przyszłości, a my ponownie będziemy mówić, albo o pechu, albo o tym, że „nikt mnie już nie zechce”. Tu też pojawić się mogą różne formy samospełniającego się proroctwa, np. „ A nie mówiłam, że wszyscy faceci nie dorastają mi do pięt”, albo „I znów się potwierdza, że na takiego jak ja faceta z pryszczami to nikt nie spojrzy”. Często też szukamy przyczyn zewnętrznych, że teściowa to był potwór, mieliśmy za małe mieszkanie, za mało zarabiałem, bo depresja partnera temu winna, albo gdyby nie poznał wtedy tej kobiety na imprezie... Zewnętrzne przyczyny mogą oczywiście wpływać na jakość naszego życia, ale pamiętajmy, że ostatecznie to my podejmujemy decyzje dotyczące związku, i to jest wyłącznie nasza odpowiedzialność, jak reagujemy na to, co zrobił, czy powiedział partner.
Jeżeli następuje rozwód małżeństwa z dziećmi, to oczywiście pojawia się dodatkowy poziom trudności, ponieważ wtedy podstawowe pytanie brzmi, jak dzieci chronić i jak je przygotować na zmiany. To zupełnie inny poziom sytuacji i często wymaga dużo taktu, przemyślenia i odpowiedzialności. W dobrym scenariuszu rodzice, mimo, że się rozwodzą, to razem będą dbać o to psychiczne przygotowanie dzieci, ale niestety czasem dzieci w rozwodzie staja się monetą przetargową, źródłem manipulacji i nieetycznych gier między walczącymi rodzicami. Czasem dobrym pomysłem jest wtedy skorzystanie z pomocy psychologa dziecięcego, by przynajmniej zredukować koszt emocjonalny dzieci w trakcie rozwodu i po nim.
Inne zdanie powszechnie przytaczane w sytuacji rozstania, to że „czas leczy rany”, i chociaż brzmi takie powiedzenie sensownie i zdroworozsądkowo, to jednak samo bierne czekanie nie wydaje się tu dobrym pomysłem. Czekanie, że wszystko samo się ułoży, i że następnym razem znajdziemy sposób na długotrwały i szczęśliwy związek, pozbawiony wcześniejszych błędów, jest typowym myśleniem życzeniowym i zaproszeniem w przyszłości do rozczarowania.
Więc wydaje się dobrym pomysłem dokonać uczciwej autoanalizy i zobaczyć, co nadal jest moim atutem, a co słabszym punktem, i wtedy łatwiej będzie pomyśleć o wejściu w nowy związek, albo też podjąć decyzję, że na razie daję sobie spokój, i zajmę się uporządkowaniem innych spraw w życiu, zanim będę gotowy/gotowa na nowego partnera.
Autorem tekstu jest:
Dr n.hum. Dariusz P. Skowroński
psycholog i seksuolog kliniczny (Filmy i porady)
http://poradnictwo-psychologiczne.pl/
Porady gratis dr Skowrońskiego dostępne są także gratis w Klubie MyDwoje i Partnerów dla singli