W nie tak dawnej historii (do XIX w.) tradycyjna rodzina lub ród spełniały istotne funkcje gospodarcze i obronne, które były warunkiem przeżycia ich członków. Zagrożenia zewnętrzne (niezależne od woli), szczególnie śmierć, choroby lub niewola były na tyle bliskie i realne, że wywierały stałą presję na społeczne normy obowiązujące w przeszłości. Obecnie mamy zupełnie odmienną sytuację, istnieją pewne rozbieżności szczególnie w krajach wysoko rozwiniętych. Stąd też bierze się rozdźwięk w stosunku do regionów, społeczeństw, czy grup społecznych żyjących na niższym poziomie materialnym, a także pomiędzy tradycjonalistami i ludźmi wychowanymi w elastycznym, otwartym na zmiany, tolerancyjnym otoczeniu. Rozdźwięk ten nie ma wyłącznie charakteru czysto prawnego, psychologicznego czy religijnego. Jest wynikiem głębokich zmian ekonomicznych, rodzących taką rolę gospodarki i sektora publicznego, że walka o tradycyjną rodzinę nuklearną (rodzice i dzieci) może okazać się swoistą donkiszoterią. Zanim więc zaczniemy oceniać nową rolę ojca, matki, dziecka, czy dalszej rodziny, oraz tego jak wygląda sytuacja, gdy dorastają dzieci oddzielone od rodziców, w zupełnie odmienionym otoczeniu i warunkach, co nastąpiło poza ich wolą, warto zarysować kilka czynników i możliwych rozwiązań z szerzej rozumianej grupy spraw.
Czy jest możliwe utrzymanie tradycyjnej rodziny nuklearnej w warunkach materialnych społeczeństwa, które tego nie wymusza ekonomicznie? Wydaje się, że nie uda się odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Należy spodziewać się, że mający dostatek ekonomiczny, a zarazem bezpieczeństwo zagwarantowane przez instytucje publiczne, członkowie takiego społeczeństwa, będą dokonywać swobodnych wyborów. Powinno się więc raczej przygotować normy prawne i wartości psychologiczne (wychowawcze dla dzieci, a emocjonalne i uczuciowe dla rodziców), tak aby wszyscy zainteresowani mogli odnaleźć właściwą drogę, aby dzieci w rozwodzie nie były ofiarami kłótni rodziców. Dotyczy to także postępowania legislacyjnego posłów i senatorów oraz psychologiczno-prawnego pracowników sektora publicznego (sędziów, adwokatów, urzędników, nauczycieli, policji, itp.).
Jak powinno się pogodzić ekonomiczną swobodę postępowania z obowiązkami rodziców względem swoich dzieci w przypadku odejścia od tradycyjnej rodziny nuklearnej, gdy taty zabraknie? Poszukiwanie odpowiedzi należy oprzeć na następujących zasadach:
Jak zapewnić dzieciom, oddzielonym od któregoś z rodziców, prawo do korzystania z relacji z tym rodzicem oraz jak ograniczyć potencjalne zagrożenia czy patologie? Powinno utworzyć się instytucję publiczną (np. pedagoga-rzecznika dziecka), która będzie broniła praw dziecka w ten sposób, że każde dziecko od rozpoczęcia nauki w szkole będzie mogło liczyć na wsparcie, aby także dzieci oddzielone od rodziców miały szansę prawidłowego rozwoju.
Do najważniejszych uprawnień pedagoga-rzecznika dziecka będzie prawo do:
Przyjmując założenie, że wychowanie sprowadza się głównie do przygotowania do życia dorosłego, a proces wychowawczy realizowany przez rodziców to takie symulacje życia dorosłego, aby dziecko wyniosło jak najwięcej wartości, możemy dokonać oceny obecnej i potencjalnej, przyszłej roli rodziny rozdzielonej.
Obecnie, w dużym uproszczeniu, mamusia jest lepsza w wychowywaniu od tatusia, a tatuś służy przede wszystkim do dostarczania pieniędzy, dlatego dzieci w rozwodzie są często przyznawane pod opiekę matce, jakby zapominano jak ważna jest w życiu małego człowieka obecność ojca oraz to, żeby dzieci czuły jego miłość. Nie należy tego rozwiązania mylić z okresem „walki o ogień”, gdy mężczyźni polowali, stanowiąc przykład i ucząc nowe pokolenie sposobu na uzyskanie żywności. Sporadyczne spotkania z ojcem deprecjonują jego rolę wychowawczą, a tym samym jego poczucie własnej wartości i powodują, że matka przekazuje dziecku jedynie część wartości niezbędnych w życiu dorosłym, a przecież obecność ojca jest nieoceniona w życiu dziecka i bez niej dzieci czują się samotne. Rozwiązanie dzisiejsze jest po prostu zbyt sztywne i schematyczne. To nieprzemyślana „proteza” z przeszłości, gdy rodziny nuklearne stanowiły przytłaczającą większość, a rozwiązania dla rodzin rozdzielonych (traktowanych często jako patologiczne), miały stanowić pewną przestrogę, zniechęcając rodziny nuklearne do podejmowania decyzji: separacja czy rozwód?
Aby uchylić podstawową wadę tego rozwiązania, poszukuje się rozwiązania zarazem elastycznego, jak i zobowiązującego, w momencie dokonania istotnych ustaleń. Przy tym, wadą obecnie przyjętego rozwiązania prawnego (kodeks rodzinny i opiekuńczy) jest milczące założenie, że najlepiej poinformowanym i szczególnym obrońcą „dobra dziecka” jest sąd, gdy rodzice są w konflikcie. Tymczasem to założenie należy zastąpić przyjęciem, że nie ma nikogo poza rodzicami (za wyjątkiem rodzin patologicznych), kto najlepiej potrafi chronić i wychowywać swoje dzieci i okazywać im miłość. Sytuacja konfliktu pomiędzy rodzicami powinna przede wszystkim skłaniać do łagodzenia konfliktu, a nie zastępować funkcje wychowawcze rodziców. Dlatego umowy pisemne, zawierane w ramach prawa i wiążące także sądy, powinny być podstawą realizacji funkcji wychowawczej w rodzinach rozdzielonych. Wszystkie inne propozycje pełnią rolę pomocniczą, aby do zawarcia takich umów doszło i aby rodzice i ich dzieci w niezliczonych, indywidualnych, konkretnych przypadkach, znajdowali pomoc i drogę do rozwiązania swoich problemów.
Czytaj także :
Rozwodnicy szukają miłości w portalach randkowych
Andrzej Borkowski
Artykuł został grzecznościowo przedrukowany ze strony www.wstroneojca.pl
Komentarze (2) |
|
Sylwia; 2015-11-08 17:53:00 |
Rozwód rodziców jest dla dziecka niezwykle trudnym przeżyciem. Zwłaszcza małe dzieci, nie potrafią zrozumieć co się dzieje, dlaczego tata nagle wyprowadził się z domu. Tak sytuacja powoduje zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa. Dziecko ma nadzieję, że rodzice jeszcze do siebie wrócą. Najlepiej gdy małżonkowie potrafią rozstać się w zgodzie, z klasą, wówczas dzieci, aż tak bardzo nie ucierpią. Najważniejsze zawsze powinno być dobro dziecka. |
zła matka?; 2014-04-24 22:19:53 |
Co z tego, że moje dziecko ma prawo spotykać się ze swoim ojcem jak szanowny pan straszy mnie żebym "nie fikała bo mnie poszczuje policją" a w dzień odwiedzin nie raczy pisnąć żeby uprzedzić przedszkolaka, że się nie zjawi? |