Są zupełnie różni, ale łączy ich jedno – alkohol jest dla nich ucieczką od samotności. Czasem dlatego, że jest urozmaiceniem, czasem dlatego, że pozwala zapomnieć o smutkach, a w innych przypadkach – zapomnieć o problemach. Portal dla Singli MyDwoje.pl przedstawia historię trzech osób, dla których alkohol stał się ucieczką od samotności. Dowiedzcie się m.in. z jakich psychologicznych podstaw wynika ich zachowanie.
Gdy zostałeś porzucony, picie alkoholu, aby zabić myśli o samotności, to często wybierany środek „znieczulający” i jednocześnie jeden z najbardziej niebezpiecznych. Dlatego jeśli i ty zaczynasz pić samotnie, pić z jasnych powodów („Nie chcę o tym myśleć”) albo dlatego, że spędzanie czasu w pojedynkę wydaje ci się zbyt nudne – zastanów się nad tym, czy naprawdę chcesz brnąć w to dalej. W rzeczywistości takie kroki mogą tylko odsuwać cię od poznania kogoś interesującego - partner w nałogu nie jest odpowiednim kandydatem do małżeństwa.
Marta, 32-latka z Bydgoszczy, nie twierdzi, że alkohol jest dla niej ucieczką od czegokolwiek. Jednocześnie przyznaje, że pije dużo. Dlaczego? Marta – nie uciekam, tak jest po prostu ciekawiej
- Alkohol jest dla mnie po prostu urozmaiceniem samotnych wieczorów. Na przykład kiedy oglądam film. Gdy robię to zupełnie na trzeźwo, zaczynam „zbaczać z myśli”. Zamiast śledzić fabułę, myślę sobie: „Boże, a inni w tym czasie przytulają się, oglądają razem, żyją ze sobą”. Kiedy nalewam sobie wina, jest trochę inaczej, drink czy piwo też nieźle zapobiegają takim myślom. Wtedy czuję przyjemny szumek i myślę sobie: „e tam, nie jest źle.”. Czuję się trochę jak ktoś, komu wolno więcej, niż osobom w związkach, kto nie musi się tłumaczyć – podkreśla Marta.
Niestety, wbrew pozorom, zachowanie Marty jest formą ucieczki – nawet, jeśli uważa ona inaczej. Popijanie wina albo innego alkoholu jest dla niej czymś, co sprawia, że jej życie wydaje się być bardziej atrakcyjne. Nagle pojawiają się korzyści pt. „Za to ja mogę, a oni nie”. I to prawda, single mogą pozwolić sobie na wiele rzeczy, ale niekoniecznie powinno być to codziennie sięganie po drinka. Takie postępowanie może w bardzo łatwy sposób doprowadzić do dwóch bardzo negatywnych konsekwencji. Pierwsza to nieumiejętność zauważenia innych, dobrych stron życia. Tego, że singiel może dłużej się wyspać, że ma dużo czasu tylko dla siebie, że nie musi nikogo pytać o zdanie, że może realizować swoje pasje. Druga – to ryzyko wpadnięcia w uzależnienie. Zwykle zaczyna się ono właśnie tak – niewinnie. Z czasem może okazać się, że bez alkoholu się zwyczajnie nie da obejrzeć filmu, że wszystko wydaje się mało interesujące. Co więcej, w przypadku takiego przyzwyczajenia trudno zmienić swoje zachowanie nawet wówczas, gdy pojawia się „ten ktoś” na horyzoncie.
Kacper - 35 lat, samotny mężczyzna, jest tzw.
„singlem z odzysku”, czyli rozwodnikiem. Jak sam mówi, pije, by zapomnieć. Dzięki temu nie myśli o problemach w związku.
- Od mojego rozwodu minęło półtora roku. Zaczynam myśleć już o kimś, ale… to nie jest takie proste. Dodatkowo, kiedy jestem sam, dopadają mnie różne, nieciekawe myśli. Te o rozwodzie, o mojej żonie, która mnie zdradzała, o tym, że mogę zostać sam do końca życia albo o tym, że nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, by żyć w pojedynkę. Wtedy otwieram butelkę wódki i zaczynam mieć to gdzieś. Dopiero kolejny łyk alkoholu sprawia, że potrafię powiedzieć sobie: „A tam, niech to ona żałuje”. Oczywiście rano budzę się z wielkim kacem, ale kolejnego wieczora znowu się boję. I znów idę do sklepu. Ostatnio kupiłem cały karton wódki, udawałem, że organizuję imprezę. A wszystko dlatego, że wstydziłem się codziennie chodzić po nową butelkę – zauważa Kacper.
Stres straty przyczyną odczuwania samotności - picie dla zapomnienia o problemach jest jedną z najprostszych dróg do wpadnięcia w nałóg. W przypadku Kacpra widać już tego pierwsze początki – po pierwsze, pije mimo świadomości beznadziejnego samopoczucia następnego dnia, po drugie – wstydzi się już ilości, które kupuje. Niestety, na dłuższą metę takie postępowanie będzie powodowało jeszcze większą ilość kłopotów. Rozpoczynając od tych w pracy, po inne - ze znalezieniem kogoś do dzielenia wspólnych dni.
Kiedy motywacją do sięgnięcia po butelkę alkoholu jest chęć zapomnienia o problemach, jest to wyraźny sygnał, że potrzebujemy pomocy. Kacper nie poradził sobie jeszcze z tym, że jego życie się zmieniło, że spędza samotne wakacje oraz wieczory, a także że poniósł małżeńską porażkę. W takiej sytuacji jest mnóstwo singli „z odzysku”. Przyzwyczajonych do życia we dwoje, przerażonych nowymi okolicznościami i wizją samotnej przyszłości. Jednak ucieczka w alkohol jest jedną z najgorszych decyzji, jakie można w tej sytuacji podjąć.
Magdalena – alkohol ratuje mnie przed dołem
Dla jeszcze innych ludzi alkohol jest inną formą ucieczki. Jeśli samotność trwa już bardzo długo, zaczyna być czymś przerażającym. Mówi o tym 35-letnia Magdalena z Warszawy:
- Kiedyś miałam kilka dłuższych związków. I oczywiste było dla mnie, że będę miała jeszcze niejednego partnera, że w końcu wyjdę za mąż. Ale od dwóch czy trzech lat mam jakąś... nie wiem, złą passę. W moim życiu nie pojawia się nikt. I kiedy spędzam samotne wieczory, myślę głównie o tym, że już na zawsze zostanę sama, że nie będę miała dzieci. Ta ostatnia myśl dołuje mnie najbardziej – nie chcę tak żyć, nie potrafię udawać, że mnie to nie dotyczy albo że potrafię być szczęśliwa jako wieczna singielka, w moim sterylnym domu i wieloma pasjami. Nie chcę już pasji, chcę nieprzespanych nocy, bałaganu w domu, tuptających nóżek dzieci i cudownego męża. Myśli o tym strasznie mnie dołują i tylko alkohol pozwala mi o tym zapomnieć – zauważa Magdalena.
W takim przypadku mówimy przede wszystkim o dużym zrezygnowaniu i przygnębieniu – które mogą być początkowymi objawami depresji. Alkohol jednak w żadnym przypadku nie rozwiązuje tutaj problemów w związku, ale jest powodem pojawiania się kolejnych.