Na temat niepełnosprawności fizycznej istnieje ogrom
stereotypów. Na podstawie wielu badań udowodniono na przykład, że wiele osób
zupełnie ignoruje seksualność niepełnosprawnych. Często robią to nieświadomie – po prostu nie myślą o
ludziach z niepełnosprawnością jako o tych, którzy potrzebują doznań
seksualnych. Oczywiście w pewnej części przekłada się to również na
dostrzeganie pragnienia miłości. Nie przeszkadza nam i nie dziwi nas, że osoba
niepełnosprawna, na przykład kobieta jeżdżąca na wózku, nie ma partnera, wszakże wielu ludzi uważa, że związek a ciężka choroba nie idą w parze.
Oczywiście zarówno ten, jak i podobne poglądy są zupełnie nieprawdziwe. Osoby niepełnosprawne dokładnie tak samo jak my, mają prawo poczuć zapach miłości, mają też równie silne pragnienia seksualne. Zdarza się, że jednak jest coś, co znacznie różni niektóre takie osoby od pozostałych szukających partnera. To ich niższe poczucie własnej wartości, przekonanie o „niezasługiwaniu” na miłość, strach przed miłością, związany z większym prawdopodobieństwem odrzucenia. Dojmujące i bolesne przekonanie, że związek z niepełnosprawnym partnerem nie jest szczytem marzeń.
Przykładem może być historia Alicji z Torunia, która od kilku lat ma silny niedowład prawej ręki. „Czy czułam, że w mniejszym stopniu zasługuję na miłość? Zdecydowanie tak, ale chyba nie wynika to tylko i wyłącznie z racji mojej niepełnosprawności, ale z tego, jak odbierają ją ludzie. Zanim poznałam Marcina, umawiałam się na randki internetowe, ale szybko przekonałam się, że gdy „wychodziła na jaw” moja niepełnosprawność, mężczyźni natychmiast rezygnowali ze spotkań. Wcześniej sądziłam, że największe znaczenie ma to, jaka jestem. Że zabawna, mądra, inteligentna i ładna. Znam swoje zalety i sądziłam, że to wystarczy. Okazało się, że moja niepełnosprawność wszystkie je zdominowała. Potem już nie „oszukiwałam”, swój profil w portalu matrymonialnym wypełniłam zgodnie z prawdą - napisałam, że cierpię na niedowład. Nie spodziewałam się zainteresowania, zrobiłam to na wyraźne nalegania koleżanki, byłam zniechęcona. Aż poznałam Marcina. Marcin jest również niepełnosprawny, chodzi o kulach. Ale tworzymy cudowny związek."
Przypadek Alicji i Marcina nie jest fikcją i dowodzi, jak wielkie zniechęcenie może powstać, gdy singiel z kompeksami szuka miłości. Nie ma w tym nic zaskakującego – po regularnych porażkach naturalny jest spadek poczucia własnej wartości i motywacji do szukania miłości. Narasta w nich przekonanie, że niewidomy partner, na wózku, niesprawny w inny sposób, stanowi swoiste utrudnienie.
Rozpatrując związek Alicji i Marcina, można pokusić się o jeszcze jedno pytanie – czy osoby niepełnosprawne „powinny” wiązać się z niepełnosprawnymi partnerami? Na pytanie zadane w ten sposób odpowiedź jest tylko jedna – nic nie powinny. Jednak jeśli spróbujemy bardziej wnikliwie przypatrzeć się tematowi, bez kategoryzowania i dobierania w pary tylko pod tym kątem – to czasem związek dwóch niepełnosprawnych osób może być łatwiejszy. Powodem jest fakt, że osoby niepełnosprawne, które mają bardzo zaniżone poczucie własnej wartości, boją się dużego „kontrastu”, tego, że pełnosprawny partner pewnego dnia pozna kogoś bardziej „wartościowego”. I patrząc pod kątem obaw takiej osoby, związek z niepełnosprawnym może wiązać się z większym spokojem – „akceptujemy siebie, kochajmy na przekór naszym ułomnościom, a nie - on mnie kocha, ale nie wiem, dlaczego” - przecież może to także być szczęśliwy związek mimo różnic. Drugi powód, równie ważny, to poczucie wspólnoty. Podobne doświadczenia po prostu zbliżają.
By nie uogólniać – są związki osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi, w których nie ma tego typu dylematów. Kwitnie w nich piękna miłość bez barier, niezależna od tego, czy partner jest niewidomy. Przykładem jest budująca, ciepła historia Justyny i Andrzeja, którzy poznali się przez portal randkowy MyDwoje.pl. Także i w tej historii widać wyraźnie chwilowe załamanie, przez zdania przebije się zrezygnowanie niewidomej Justyny:
„(...) Klikałam do „wybrańców” i nijak nie udawało się nawiązać bliższej znajomości, nawet przyjaźni. Albo nie byłam w typie, albo byłam za mądra, za niemądra i takie tam różne, „różniste” wymówki. Stopniowo uświadamiałam sobie, że niewidoma dziewczyna musi iść do odstrzału... I tak po dwóch miesiącach serce me owionął chłodny dystans uwieńczony zgorzkniałym zniechęceniem (...)”
Jednak, jak można przekonać się z kolejnych zdań oraz
fotografii ze ślubnej ceremonii, warto było czekać, próbować, podjąć rozmowę – po
to, by cieszyć się tym, czego pragniemy wszyscy – miłością bez barier.