Czy kiedy myślimy o ślubie, wcześniejsze wspólne zamieszkanie jest rozsądnym krokiem pośrednim przed definitywnym cywilnym lub kościelnym „TAK”? Współczesny świat przyzwyczaił nas do testowania sprzętu i usług, które kupujemy. W przypadku niezadowolenia mamy możliwość zwrotu w określonym czasie. Czy podobnie myślimy o testowaniu kandydatów do małżeństwa? Jeśli stwierdzamy, że partner nie spełnił naszych oczekiwań, rozstaniemy się z nim nie ponosząc prawie żadnych kosztów? Można domniemywać, że koszty rozstania przed ślubem są znacznie mniejsze niż po nim. Czy jednak ekonomia to nasza główna miara w testowaniu, a może chęć uniknięcia kosztów emocjonalnych rozstania sprawia, że decydujemy się na mieszkanie razem przed ślubem? Internetowe biuro matrymonialne MyDwoje.pl zapytało blisko tysiąca swoich Użytkowników czy uważają, że przed ślubem warto zamieszkać z partnerem.
Zarówno
media, jak i powszechna opinia przekonują nas, jak ważne jest to, żeby przed
ślubem poznać się dogłębnie. Skoro trzeba dokładnie zbadać nie tylko wszystkie
zalety, ale i wady drugiej osoby, prześwietlić ją, to może warto razem
zamieszkać? Przecież – w opinii
doświadczonych - wtedy poznamy się najpełniej. Oczywiście, mamy też na
to czas na randkach, wspólnych wyjazdach, ale czy to w opinii singli wystarcza,
by swoja drugą połowę poznać wystarczająco, by podejmować wspólne ważkie
życiowe decyzje?
Okazuje się, że w ogromnej większości zapytani single chcą zamieszkać razem i odpowiadają, że tylko w ten sposób można partnera/partnerkę naprawdę poznać. Aż 78% mężczyzn i 69% kobiet pragnie sprawdzić się w ten sposób przed ślubem. Wynik ten dość zaskakuje w katolickim kraju, szczególnie, że tylko dla 7% pań i 4% panów najważniejszym kryterium w tym względzie jest wiara i osoby te nigdy nie zdecydują się na wspólne zamieszkanie przed ślubem. Tylko 4% singli byłoby gotowych zrobić ten krok nawet wbrew otoczeniu, nie zważając na naciski i zasady wpojone przez rodziców i religię. Można więc stwierdzić, że Polacy to naród dość liberalny, bo ponad ¾ młodych ludzi nie widzi we wspólnym mieszkaniu nic niemoralnego. Ciekawostką jest, że zaledwie 1% singli wybiera zamieszkanie razem, jako sposób na oszczędności. Może Polacy kierują się w sprawach związków jedynie sercem?
Osoby, które są przeciwne tej formie poznawania się przed ślubem stanowią znacznie mniejszą grupę badanych. Uważają, że aby poznać partnera wystarczą rozmowy, wspólne spędzanie wolnego czasu i wzajemne uczenie się siebie - ale nie musi się to dokonywać we wspólnym mieszkaniu. 14% kobiet i 5% mężczyzn nigdy nie zdecyduje się na wspólne zamieszkanie, jeśli nie jest kogoś na 100% pewny. Dla 6% ważna jest wiara, którą wyznają, nie pozwalają sobie na obłudę i nie chcą sprzeciwiać się jej założeniom. 3% zapytanych nie zamieszka przed ślubem z wybrankiem ze względu na to, że wolą mieszkać w pojedynkę przed ślubem - bez dodatkowych uzasadnień - lub zważają na opinię bliższego otoczenia, które jest dla nich ważne.
Kasia Klich
szyderczo i prześmiewczo parodiuje sytuację w nieformalnych związkach, śpiewając „Minął termin twojej przydatności, gwarancja nie obejmuje Cię, nie
pozostawiasz mi wyboru, na lepszy model zmienię Cię, nie potrzebuję
w domu złomu dłużej nie”. Czy aby w tej bardzo udanie i zabawnie ujętej konwencji nie ma zbyt dużo gorzkiej prawdy o nas samych? Czy nie za bardzo przyzwyczailiśmy się do konsumpcjonizmu i nie zaczęliśmy traktować drugiej osoby, jak coś, co można wymienić jeśli tylko przestanie działać według naszych schematów lub na horyzoncie pojawi się "lepszy model"?
Nasi dziadkowie i rodzice stawiali na wspólnotę ciał i dusz. Wiedzieli też, że warto naprawiać to, co się psuje i walczyć o to. Ich pogląd obejmował nie tylko rzeczy, które towarzyszyły im w codzienności, ale przede wszystkim ludzi, z którymi decydowali się żyć. Nasze pokolenie często poddaje się zbyt łatwo. Nie tylko wtedy, kiedy psują się nam artykuły gospodarstwa domowego i bez trudu sięgamy po nowe, nie zastanawiając się nad tym co i dlaczego w nich przestało działać. Całą energię, którą my wkładamy w kończenie jednego i poszukiwanie nowego partnera, w bolesne rozstanie (choć dużo łatwiejsze w związku konkubenckim niż małżeńskim), utarczki i odbudowywanie relacji z otoczeniem, oni woleli przekierować w walkę o swoje małżeństwa, o osobę, którą wybierali świadomie "na dobre i złe". Obcy był im egocentryzm. Za to doskonale wiedzieli to, że związek - obojętnie czy nieformalny, czy zatwierdzony - to nie tylko branie i lista oczekiwań, ale przede wszystkim mądre dawanie i zupełnie nie ma w nim miejsca na egoizm.
Polecamy także:
Małżeństwo cytaty