Do gabinetów psychologów i terapeutów związków coraz częściej – niestety, zgłaszają się pary, które mimo licznych problemów nie zauważają, jak wiele czasu w ich życiu zabiera telewizor czy komputer. Kwestie te nie są również traktowane jako przyczyny problemów w związkach, chociaż nierzadko nimi są. Warto przyjrzeć się zagrożeniom dla związku z bliska.
Samo stwierdzenie, że telewizja jest obecna w niemalże każdym domu, to zdecydowanie za mało. Telewizor coraz częściej stoi w kilku pomieszczeniach – tak, jakby chwilowe oderwanie się od niej było czymś wręcz nie do wytrzymania. Oglądamy coraz więcej, kupujemy coraz bogatsze pakiety telewizyjne, przeglądamy ranking filmów na wieczór we dwoje, a jeśli nie ma nas w domu – oczywiście nagrywamy. Oglądanie telewizji dla wielu ludzi stało się jedynym sposobem spędzania wolnego czasu.
Dlaczego właściwie jest to dla
nas tak relaksujące? Powodem jest między innymi brak konieczności zrobienia
czegokolwiek, oprócz włączenia telewizora. Nie musimy wysilać się, by znaleźć
przyjemność, nasz umysł jest stymulowany bez najmniejszego trudu z naszej
strony. Wydawałoby się – idealnie, ale gdy telewizora jest za dużo, zaczyna
pełnić również inną funkcję. Zaczyna zastępować nam wiele innych, niezwykle
ważnych rzeczy. Czy tak dobierają się szczęśliwe pary?
Kiedy Agata i Maciej zjawili się na terapii małżeńskiej, spodziewali się wszystkiego, tylko nie pytań o telewizor. Tak dzisiaj mówią o tym, co usłyszeli:
- Przyszliśmy z Maćkiem, bo nie mogliśmy się porozumieć – przypomina sobie Agata. - Ciągle się kłóciliśmy, potrafiliśmy zrobić sobie awanturę dosłownie o jedną skarpetkę, brakowało nam w sobie wszystkiego, co kiedyś istniało. Byliśmy o krok przed rozwodem. Zdziwiło mnie jednak, kiedy terapeuta spytał nas o to, jak spędzamy czas, ile jest w tym telewizji. No bo dlaczego pyta nas o to, a nie przedmioty kłótni? Po kolei odpowiadaliśmy jednak na pytania. Jak długo codziennie oglądamy telewizor, czy czekamy na konkretne programy, czy raczej oglądamy to, co leci, czy przytulamy się w trakcie oglądania. Z chwili na chwilę byłam coraz bardziej zszokowana, zwłaszcza, gdy wyszło na to, że po kłótni siadamy przed telewizor, zamiast się komunikować i wyrażać uczucia – podkreśla Agata.
Telewizja jest swego rodzaju narzędziem, które może służyć ciekawej rozrywce, ale może też spowodować kryzys małżeński przez oziębłość. Dlaczego?
Oglądanie telewizji powoduje, że rezygnujemy z zachowań, które nas do siebie zbliżają. Nie jemy wspólnie kolacji, ale – przed telewizorem. Życie we dwoje zamiera. On nie zrobi jej masażu – bo leci jego ulubiony film. Kąpiel – razem nie, bo jest ciekawy program. Cokolwiek, co para miałaby okazję zrobić i co kiedyś robiła, znika. Ciągłe oglądanie telewizji powoduje, że rodzi się zagrożenie dla związku - przyzwyczajenie. On wraca z pracy i zamiast usiąść i przy kawie „obgadać” dzień, zasiada przed odbiornikiem. Ona wieczorem, zamiast otworzyć wino, pójść do męża i potowarzyszyć mu w np. naprawie roweru, włącza serial. Przestajemy się fatygować, wybieramy najprostsze rozwiązanie. Jeśli jako jeden z elementów terapii wprowadza się zakaz telewizji albo jej ograniczenie w dużym stopniu, partnerzy sami zaczynają szukać możliwości spędzania razem czasu. Zaczynają chodzić na spacery, na basen, do kina (co jest już zupełnie inną formą spędzania czasu), na randki we dwoje. Nie trzeba jednak terapii, by ustrzec się kryzysu małżeńskiego. Wystarczy ustalić sobie kilka ważnych zasad. Jedźcie posiłki przy stole, całą rodziną. To czas dla was, a nie dla telewizji.
Ustalcie sobie programy, które chcecie oglądać - np. dwa dziennie, najważniejsze. I TYLKO WTEDY włączajcie telewizor. Pozbądźcie się szkodliwego nawyku włączania telewizji od razu po wejściu do domu - to nie trzeci czy czwarty domownik, ale sprzęt.
Zróbcie mały eksperyment – to będzie wasza terapia małżeńska - spróbujcie wytrzymać bez telewizji np. tydzień. Przypuszczalnie sami będziecie zszokowani, że chociaż do tej pory czas uciekał „nie wiadomo gdzie”, nagle zaczyna być go aż nadto. Zacznijcie go wypełniać innymi aktywnościami.
O tym, że Internet może być przyczyną problemów w związku przekonali się Magda i Paweł.
- Mamy dość trudną sytuację, ponieważ Magda pracuje przy komputerze, w domu – zauważa Paweł. – Swoboda działania, brak nadzoru oraz natychmiastowy dostęp do wszystkich informacji spowodował, że moja żona zaczęła spędzać w Internecie ogromną część dnia. Owszem, w większości pracowała, ale wchodziła też na różne niepotrzebne strony i w efekcie czas pracy się przedłużał. Zaczynałem mieć tego dość – już nawet wieczorem nie potrafiła odpuścić, a jeśli nikt z kontrahentów jej nie odpisał, to siedziała na innych stronach. Nasze małżeństwo zaczynało być jednym, wielkim rozczarowaniem.
Od jakiegoś czasu specjaliści coraz częściej mają do czynienia z uzależnieniem od Internetu. Stanowi on ogromną konkurencję dla telewizji – jest łatwy, intuicyjny i w sekundę można znaleźć w nim praktycznie wszystko. Jakie dokładnie zagrożenia stanowi to dla związku?
Oddzielnie należy ująć kwestie gier komputerowych, które prowadzą do rzeczywistego i bardzo niebezpiecznego uzależnienia. Większość uzależnionych to mężczyźni. Partner w nałogu potrafi nie tylko zaniedbywać rodzinę i małżeństwo, ale nawet ryzykować utratę pracy. Wszystko po to, aby grać.
Internet może służyć rozrywce, ale jeśli sami czujemy, że pochłania nas za bardzo, warto wyznaczyć sobie prosty limit. Na przykład „w Internecie spędzam nie więcej, niż godzinę dziennie. Resztę czasu przeznaczam dla żony/męża i dzieci.” Jeśli mamy z tym problem, zawsze jest to jakaś informacja – może warto więc zasięgnąć rady specjalisty.
Czasem warto z zegarkiem w ręku policzyć, ile czasu spędzamy przesiadując przed telewizorem albo w Internecie. Gdy liczby te są niepokojąco wysokie, trzeba uświadomić sobie, że to naprawdę może być powód problemów w związku. W końcu poświęcamy mu aż o kilka godzin dziennie mniej, niż za czasów, gdy było dobrze.
Komentarze (4) |
|
mary michael; 2018-11-18 14:48:51 |
komentarz usunięty przez moderatora |
Sylwia; 2017-06-12 14:35:37 |
U mnie pojawił się problem jeszcze innego typu - mój mąż stworzył sobie" rodzinkę na fb. Działo się to na moich oczach, z początku nie widziałam problemu, bo i tak znajdowaliśmy czas na rowery, kino czy kawiarnię. Tymczasem nazbierał ok. 2000 znajomych na dwóch profilach, z czego większość to młode i bardzo młode kobiety. Nigdy go nie sprawdzałam, oboje byliśmy zaangażowani w sprawy polityczne często wymienialiśmy poglądy. Na pozór - wszystko było ok. Sprawa wysypała się, kiedy zarzucił mi, że przejrzałam mu telefon, czego absolutnie nie zrobiłam, i był dziwnie zmieszany, kiedy brzdąkał messenger. Zaczął nosić telefon przy sobie, nawet do toalety, a kiedy chciałam to wyjaśnić, wybuchła awantura. Wtedy dopiero weszłam na jego profil i szczęka mi opadła. Wowy - dwa pod jednym zdjęciem, super lajki i słodkie komentarze. Obracał się w towarzystwie panienek młodszych od naszych córek, komplementując prawie wszystkie ! Kiedy zażądałam rozmowy, tłumacząc, że mnie upokarza, a jego ośmiesza - usunął wszystkich, łącznie z dziećmi ! Teraz jest rozgoryczony, ma do mnie pretensje, bo " nie ma już nikogo", a ja się czepiam, że" słodkości" zostały. Nadmieniam, że mieszkamy w specyficznym środowisku, ja te jego " piękne i fajne buźki" widuję na co dzień. On nie widzi problemu i mamy " ciche dni", poprzedzone gromką awanturą. Kiedyś myślałam, że problem dotyczy młodych ludzi...Czy się czepiam, jeśli faktycznie czuję się upokorzona i wstyd mi za niego ?! |
elab; 2017-04-15 13:19:53 |
komentarz usunięty przez moderatora |
Anka; 2015-10-29 00:22:36 |
Chyba najbardziej potrafią wciągnąć gry komputerowe. Grając traci się poczucie czasu. Uzależniony partner żyje w świecie wirtualnym, świat realny go nie interesuje. Potrafi nawet przesiedzieć całą noc przed komputerem, a partnerka cierpi. Dlatego również uważam, że jest to realne zagrożenie dla związku. Aby związek przetrwał, potrzeba takiego samego wkładu i wysiłku z obu stron. Jeżeli stara się tylko jeden z partnerów, a drugi żyje w swoim świecie, to do niczego dobrego nie prowadzi. |