Zawyżone oczekiwania wobec związku oraz chęć brania powodują problemy z nawiązaniem relacji. Zwykle taka postawa dotyczy kobiet (choć nie zawsze). Wynika to z pewnych stereotypów – „On powinien ją zaprosić”, „On musi zrobić pierwszy krok” czy „Tylko nie dzwoń, to on musi…” Jeśli takie oczekiwania bardzo się utrwalą, może okazać się, że to ta druga osoba powinna robić wszystko. Takie nastawienie do związku odkryła w sobie Dorota z Warszawy:
Nigdy nie sądziłam, że jestem osobą, która tylko wymaga. Uważałam się raczej za taką „zwyczajną” w tych kwestiach – ktoś bierze, ktoś daje. Kiedyś jednak porozmawiałam z koleżanką psychologiem. W końcu powiedziała mi, że zbyt dużo oczekuję. I tak było. Zdałam sobie sprawę, że jestem singielką, bo mam wysokie wymagania. Czekałam, aż on do mnie podejdzie, aż on mnie zaprosi, oczekiwałam prezentów, zaangażowania, walki o mnie. Uważałam, że to normalne, oczywiste. Kiedy dzisiaj na to patrzę, byłam taką… paniusią, czekającą, aż mężczyzna zrobi wszystko. Wybierze lokal, kupi prezent, zaprosi, zorganizuje, wykaże się kreatywnością, zaskoczy. Ja tylko… byłam. Z tego powodu pojawiały się problemy w związku. Zszokowało mnie to odkrycie. Stopniowo zaczęłam się zmieniać, w końcu poznałam Piotra i to ja zaczęłam wykazywać inicjatywę. Chyba o to chodziło, bo od dwóch miesięcy jestem szczęśliwą mężatką – podkreśla z uśmiechem Dorota.
Dorota ujmuje całą istotę problemu, które mają osoby nadmiernie biorące. Przede wszystkim są to ogromne oczekiwania względem partnera, niechęć do robienia czegokolwiek z własnej inicjatywy. Warto dodać, że jeśli potencjalny partner nie wypełnia tych oczekiwań i w końcu przestanie dzwonić czy proponować coraz to ciekawsze atrakcje, to druga strona czuje się rozżalona i rozczarowana, ale… nic nie robi. Przyjmuje do wiadomości, że on czy ona „nie był mnie wart/-a”, co często nie jest istotą problemu.
Rozwiązaniem w tej sytuacji jest przede wszystkim ucieczka od stereotypu – zwłaszcza tego dotyczącego konieczności intensywnego działania u mężczyzn. Panowie, tak jak wszyscy, także pragną czuć, że ktoś się nimi interesuje, kochają kobiety impulsywne, żywiołowe i kreatywne. Takie, które nie tylko czekają, ale też działają. Jeśli zatem widzisz siebie w przedstawionym opisie, zacznij stopniowo się zmieniać. Jak zbudować szczęśliwy związek? To proste. Zacznij samodzielnie robić to, na co czekasz ze strony partnera. Przynajmniej raz na jakiś czas wykaż się inicjatywą.
W świetle przedstawionego wyżej problemu, osoba intensywnie „dająca” powinna być wyjątkowo szczęśliwa, bez problemów związanych ze znalezieniem partnera i odczuciem satysfakcji ze związku. Nic bardziej błędnego. Jak wyjaśniliśmy na początku, znacząca jest równowaga. Jaki problem zatem stoi po stronie „dającego”? Mówi o tym 30-letnia Paulina z forum o samotności:
O tym, że za dużo z siebie daję i stąd wynika moja długotrwała samotność - życie w pojedynkę, przeczytałam w jakimś poradniku. Na początku pomyślałam, że to głupie. Ale kiedy zastanowiłam się nad tym dokładnie, odkryłam, że to ma sens. Zawsze na początku związku czuję się szczęśliwa, a potem… zmęczona. Daję z siebie absolutnie wszystko, a jeśli tylko coś pójdzie nie tak, to uważam, że to moja wina. W końcu mnie to wyczerpuje – pisanie, zagadywanie, organizowanie. I nie czuję się w ogóle zdobyta przez mężczyznę. A oni rezygnują – podkreśla Paulina.
W związku z tym tematem warto poruszyć jeszcze jeden aspekt, mianowicie, kwestie „osaczenia” tej drugiej osoby. Nie jest tajemnicą, że rzeczą, która pozwala na rozkwit związku i zrodzenie się zafascynowania, jest pewna doza niepewności. W relacji z osobą, która skupia się na dawaniu z siebie wszystkiego, tej niepewności brakuje. Inni nazywają to osaczeniem i takie określenie również jest zrozumiałe. Ktoś, kto nie musi w ogóle się wysilać, aby podtrzymać udany związek, a dodatkowo ciągle jest „atakowany” propozycjami wyjść, spotkać, spędzenia wspólnego czasu, przestaje w końcu odczuwać satysfakcję z relacji.
Trzeba również podkreślić, że
osoby, które tylko „dają”, także nie są szczęśliwe. Po pewnym czasie następuje
u nich coś w rodzaju wypalenia, zmęczenie swoimi działaniami i brakiem
odpowiednio wdzięcznej reakcji. Jednak nawet, gdyby ta reakcja nastąpiła, to
taka osoba nie potrafi jej przyjąć. I pojawia się pewnego rodzaju wyczerpanie
związkiem, nawet na wczesnym jego etapie.
Jeśli widzisz w tym opisie siebie, musisz postarać się coś zmienić. Nie tylko ze względu na to, aby „w końcu znaleźć partnera”, ale też po to, by być w związku zwyczajnie szczęśliwym czy szczęśliwą. W tym celu warto na chwilę „odpuścić” i poczekać na ruch lub inicjatywę tej drugiej osoby. I wytrzymać w tym postanowieniu nawet, jeśli potrzeba np. zatelefonowania będzie bardzo silna.
Równowaga między braniem i dawaniem ma znaczenie także na późniejszych etapach związku. Jeśli więc czujesz, że coś jest nie tak, zastanów się, kiedy ostatnio pozwoliłeś/aś tej drugiej osobie zrobić coś dla siebie albo kiedy… w ogóle zrobiłaś czy zrobiłeś cokolwiek.
Komentarze (2) |
|
Elżbieta; 2015-12-22 22:06:35 |
komentarz usunięty przez moderatora |
viki; 2015-11-17 23:41:34 |
Prawda, znam dziewczyny, które tak bardzo się starają utrzymać partnera przy sobie, że w pewnym momencie zaczynają go osaczać. Facet się dusi w takim związku i ucieka do innej. Później dziwią się, co zrobiły źle, przecież dawały mu wszystko czego pragnął. Zapominają jednak o tym, że mężczyźni na ogól są zdobywcami, lubią gdy o kobietę należy troszkę powalczyć. Gdy facet widzi, że kobieta bez żadnego jego wysiłku oddaje mu się cała, to w pewnym momencie przestaje go ona fascynować. |